Manchester United po długich rozważaniach wskazał Seskę jako swój cel transferowy numer jeden, przedkładając wysokiego Słoweńca nad Ollie Watkinsa. Jednak to zarząd słynnej marki wierzył, że napastnik Lipska będzie dostępny za akceptowalną dla nich cenę.
To jednak nie do końca spodobało się Newcastle, które zdecydowało się spełnić żądania niemieckiego klubu, stawiając klub z Old Trafford pod presją. United muszą teraz podjąć decyzję, czy warto ryzykować wbrew własnym przekonaniom, by nie przepłacać za wzmocnienia.
Odkąd Ineos przejął kontrolę nad klubem, podjęli świadomy wysiłek, aby uniknąć kolejnych pomyłek transferowych, takich jak Jadon Sancho, Antony i Rasmus Hojlund w przeszłości. Również w tych przypadkach przedstawiciele Czerwonych Diabłów próbowali negocjować, ale skończyło się na płaceniu wygórowanych kwot.
Jak donosi angielskie wydanie Flashscore, teraz United próbują poznać prawdziwe nastawienie Seski. Powód? Rozważą większą sumę pieniędzy tylko wtedy, gdy Słoweniec będzie w pełni przekonany do przeprowadzki na Old Trafford.
Słynny klub z Manchesteru nie jest do końca zadowolony z wiadomości, że Newcastle złożyło Lipskowi ofertę 80 milionów euro, która wraz z premiami może wzrosnąć do 90 milionów euro. Podobno Sroki podjęły taką decyzję na podstawie sygnałów, że Sesko chce grać na murawie St James' Park w przyszłym sezonie.
Jeśli Czerwone Diabły ostatecznie nie pozyskają Seski, mogą powrócić do zainteresowania Watkinsem. Jednak nawet w przypadku negocjacji z Aston Villą nie należy spodziewać się niczego łatwego.
Pozycja numer dziewięć nie jest jedyną, którą Manchester United chce wzmocnić tego lata. Idealne plany klubu obejmują zwiększenie jakości zawodników w środku pola i na pozycji bramkarza. Wydanie 90 milionów euro na jednego zawodnika może nie być najlepszym posunięciem...
Jak dotąd zwycięzcą długiej sagi wokół Seski jest Lipsk, który przez całe lato próbował wywołać "wojnę" między klubami Premier League.