Pierwszy kwadrans spotkania rozgrywanego na Etihad Stadium upłynął pod znakiem niepewnych interwencji w defensywie. Najpierw zbyt słabo piłkę zagrał Pedro Porro, natychmiast przejął ją Omar Marmoush, ale jego strzał z ostrego kąta przeleciał wzdłuż linii bramkowej. Po chwili po drugiej stronie boiska błąd popełnił Rico Lewis, jednak mimo ataku Richarlisona młody bramkarz James Trafford zdołał wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.
Gospodarze chcieli jak najszybciej zdominować rywala, a ogromną chęć do zdobycia bramki przejawiał Omar Marmoush, który jednak przy kolejnej próbie musiał uznać wyższość Guglielmo Vicario. W 23. minucie The Citizens doznali straty, gdyż z powodu kontuzji boisko był zmuszony opuścić Rayan Ait Nouri. Zastąpił go Nathan Ake, którym według doniesień interesuje się Everton.
W końcu inicjatywę przejęli goście i to oni niespodziewanie objęli prowadzenie w meczu. W 35. minucie po szarży prawą stroną idealnie w pole karne zagrał Richarlison, a akcję pewnym uderzeniem po ziemi wykończył Brennan Johnson. Zawodnicy i fani Spurs musieli nieco wstrzymać się z radością, ale po krótkiej analizie VAR sędziowie nie dopatrzyli się spalonego, wskazując na środek boiska. Gol Anglika oznacza, że Tottenham strzelał pierwszego gola w każdym z ostatnich pięciu wyjazdów na Etihad w Premier League, wygrywając dwa z czterech poprzednich spotkań (1 remis, 1 porażka).
Wydaje się, że pewny do tej pory Trafford za bardzo uwierzył we własne możliwości, co zakończyło się drugą stratą Manchesteru City. Tuż przed przerwą młody bramkarz długo zwlekał z oddaniem podania, które ostatecznie zostało przechwycone przez Richarlisona. Strzał Brazylijczyka został zablokowany, ale już dobitka Joao Palhinhi zatrzepotała w siatce.
Chwilę po zmianie stron błąd włoskiego golkipera mogli z kolei wykorzystać gospodarze, jednak mimo przechwytu futbolówki przez Erlinga Haalanda defensywa Spurs zażegnała niebezpieczeństwo. Obrońcy drużyny Thomasa Franka wciąż oczywiście mieli sporo pracy, gdyż Obywatele nie odpuszczali.

Guardiola próbował pomóc drużynie, posyłając na murawę rezerwowych, m.in. Jeremy'ego Doku, Phila Fodena czy Rodriego. Każdy z nich starał się wnieść jak najwięcej do ataku, jednak za każdym razem szwankowało wykończenie akcji. Co więcej, w końcówce szansę na podwyższenie prowadzenia mieli jeszcze Spurs, ale tym razem Trafford popisał się refleksem po uderzeniach Dominica Solanke i Wilsona Odoberta. Po czterech doliczonych minutach niespodzianka stała się faktem i to Tottenham z bilansem bramkowym 5-0 może cieszyć się z kompletu punktów oraz pozycji lidera po dwóch kolejkach nowego sezonu Premier League.