Viktor Gyokeres został zapytany, czy to Sporting ponosi winę za przedłużające się negocjacje i opóźnienie w finalizacji transferu, czy też on sam lub jego menedżer.
"To zależy od perspektywy, ale myślę, że jako piłkarz zawsze musisz próbować dostać się na szczyt, przynajmniej w moim przypadku. Czułem, że jestem gotowy, aby zrobić kolejny krok i myślę, że wiele osób w klubie było na to gotowych, nawet przed końcem sezonu. Nie czułem, że to pragnienie było czymś dziwnym, że pojawiło się dopiero latem. Więc tak, nie sądzę, że była jakaś odpowiedzialność z naszej strony", powiedział szwedzki napastnik.
"To naturalne, że moi agenci, którzy dla mnie pracują, chcą jak najlepiej dla mojej kariery. W tym miejscu strony nieco się zderzyły, ale myślę, że to część piłki nożnej" - dodał Gyokeres, który odniósł się również do faktu, że Hasan Çetinkaya zrezygnował ze swojej prowizji.
"Tak, wszyscy musieliśmy trochę poświęcić, aby osiągnąć nasz cel. Nie była to łatwa ścieżka, ale myślę, że czasami tego właśnie potrzeba, aby dostać się tam, gdzie chcesz być" - wyjaśnił były zawodnik Sportingu, po czym opowiedział o wyborze, jakiego dokonał, decydując się na Arsenal.
"Powiedziano mi jakiś czas temu, że są zainteresowani. To klub, w którym zawsze chciałem grać. Potem oczywiście rozmawialiśmy w klubie i tak dalej, ale od pierwszego dnia wydawało się to przesądzone. Intuicja podpowiadała mi, że właśnie tam powinienem trafić i dlatego podjąłem taką decyzję" - powiedział Szwed, który wrócił do Anglii.
"Grać w Premier League i w jednej z najlepszych drużyn w historii, zarówno w Anglii, jak i na całym świecie. A potem wygrywać mecze i zdobywać tytuły" - powiedział Gyokeres, mówiąc o swoich celach w Arsenalu, gdzie będzie nosił koszulkę z numerem 14, historycznym numerem, który należał do Thierry'ego Henry'ego.
"Numer 14? To dobre uczucie. To numer z bogatą historią w tym klubie" - zaznaczył.