W trakcie spotkania regularnie przeważali jednak gospodarze, a gra toczyła się najczęściej na połowie Tottenhamu. Piłka często wędrowała na prawe skrzydło do Bryana Mbeumo, a ten kombinował co zrobić, by trafić do siatki. Decydował się na strzały, które jednak bronił Antonin Kinksy, dośrodkowywał też na głowę Yoane'a Wissy, ale ten nie potrafił wycelować w bramkę.
Ostatecznie wynik otworzyli goście, a mieli w tym bardzo dużo szczęścia. Heung-Min Son dośrodkował z rzutu rożnego, piłka miała mocną rotację i uderzyła w plecy walczącego o pozycję blisko linii bramkowej Vitaly'ego Janelta. Ten nie mógł zupełnie nic zrobić, był tyłem do piłki, poczuł ją tylko na plecach, a potem zobaczył w siatce.
W dalszej części meczu Brentford tworzył sobie kolejne okazje. Grą dyrygował też Christian Norgaard, ale nie mógł nic wskórać, znowu próbował Wissa, który oddawał strzał ponad poprzeczką z kilku metrów, bo nie był w stanie dobrze ustawić się przy kontakcie z piłką.
Wreszcie Spurs wyszli z atakiem, Son wypuścił w pole karne Pape Matara Sarra, a ten w 87. minucie wbił gwóźdź, który zdecydował o zwycięstwie jego zespołu. Tottenham nie był dziś przekonujący, ale może wygrana natchnie pozytywnie ekipę z północnego Londynu i poprawi morale w dotkniętym kryzysem zespole.
