Spurs tydzień temu sprawili jedną z największych niespodzianek w Premier League, pokonując na wyjeździe Manchester City. Mimo że zwycięstwo nad drużyną, która zdobyła cztery z ostatnich pięciu tytułów Premier League, dodało im pewności siebie, tym razem zaczęli bardzo ospale. Już w piątej minucie Evanilson niepilnowany wbiegł w pole karne i po rykoszecie umieścił piłkę w dalszym rogu bramki – to pierwszy gol stracony przez Tottenham w tym sezonie.
Spurs w początkowej fazie meczu wcale nie przypominali zespołu, który słynie z solidności w defensywie. Mieli też sporo szczęścia, że nie przegrywali 0:2, gdy David Brooks dograł do Antoine’a Semenyo w polu karnym, ale ten główkował nad poprzeczką z sześciu metrów.
Drużyna Thomasa Franka zagrała wyjątkowo słabo w pierwszej połowie, zwłaszcza w ofensywie, przez 45 minut nie oddała ani jednego strzału. To nie jest futbol, do którego przyzwyczaili się ostatnio fani Spurs, a narastająca frustracja na trybunach była coraz bardziej słyszalna, gdy zbliżała się przerwa. Gospodarze mieli więc sporo do poprawy po zmianie stron. Mogli nawet schodzić do szatni przegrywając 0:2, ale Evanilson zmarnował świetną okazję na drugiego gola tuż przed przerwą.

Mimo że Frank zapewne nie szczędził ostrych słów w szatni Spurs podczas przerwy, to gracze Bournemouth lepiej rozpoczęli drugą połowę. Gospodarze kompletnie pogubili się w defensywie, a Wisienki były blisko podwyższenia prowadzenia już kilka minut po wznowieniu gry. Evanilson znów odegrał kluczową rolę, ale tym razem to Brooks był o krok od zdobycia gola, gdy jego strzał trafił w poprzeczkę.
Goście nie przestawali atakować i mieli kolejną znakomitą okazję, by zapewnić sobie większy spokój, gdy Guglielmo Vicario stracił piłkę we własnym polu karnym, ale na szczęście dla niego, uderzenie Marcusa Taverniera z ostrego kąta trafiło tylko w boczną siatkę.
Gospodarze oddali pierwszy celny strzał dopiero w 70. minucie, a i tak próba Lucasa Bergvalla była bardzo niegroźna. Większość kibiców na stadionie Tottenham Hotspur spodziewała się więcej po ofensywie gospodarzy, ale ci nie potrafili stworzyć zagrożenia i ponieśli pierwszą porażkę w sezonie. Tymczasem Bournemouth, po burzliwym lecie, może być zadowolone – drużyna wygrała dwa ligowe mecze z rzędu.
