Co wydarzyło się w starciu dwóch drużyn, które rozgrywają świetny sezon i wbrew wszystkiemu walczą o awans do europejskich pucharów? Fulham przegrywało od pierwszej minuty i przez długi czas bezskutecznie podbijało solidną defensywę gospodarzy. Trener Cottagers Marco Silva postanowił więc ożywić grę w 57. minucie i dokonał potrójnej zmiany.
Jak zwykle czwarty sędzia pokazywał na tablicy numery zmienników i nowych zawodników, ale gdy podniósł czerwony numer 30, Portugalczyk mocno się zdziwił. Nosił go bowiem Ryan Sessegnon, którego nie chciał zastępować.
Spowodowało to zamieszanie na ławce rezerwowych. Silva natychmiast zaczął wyrażać protest do sędziego głównego, ale pomyłka, która została popełniona pomiędzy ekipą realizacyjną Fulham a czwartym arbitrem, nie mogła zostać naprawiona. Przepisy w tym przypadku jasno określają, że gdy zawodnik zostanie zmieniony, nie może wrócić na boisko. I angielski pomocnik nie mógł liczyć na wyjątek.
"Doszło do nieporozumienia między naszym obozem a czwartym sędzią. Kiedy zobaczyłem, że Sessegnon został zmieniony, próbowałem to poprawić. Ale czwarty sędzia nam nie pozwolił" - powiedział Silva, wciąż zły na niejasną sytuację, który nie wybaczył sobie swojej uwagi na temat czwartego sędziego nawet po meczu: "Cały mecz był zdezorientowany, przez cały czas".
Cała sytuacja jeszcze bardziej go rozzłościła, ponieważ jego drużyna nie zdołała zdobyć bramki nawet po trzech zmianach i przegrała 0:1. Dzięki temu zwycięstwu Bournemouth awansowało na ósme miejsce, wyprzedzając o punkt swoich rywali z zachodniego Londynu. Obu drużynom brakuje sześciu punktów do pozycji gwarantującej sensacyjne kwalifikacje do Ligi Mistrzów na sześć kolejek przed końcem.