Rekordowo niewielkiego dystansu między liderem a ostatnią drużyną tabeli nie zmieniłby nawet fakt wygrania przez trzecią obecnie Jagiellonię Białystok zaległego spotkania z GKS Katowice (odbędzie się w rundzie wiosennej), co mogłoby zwiększyć różnicę jedynie do 13 „oczek”.
Dotychczas w tym stuleciu - nie licząc sezonu 2001/02 rozgrywanego systemem grupowym - po 18 kolejkach, niezależnie od liczby zespołów w stawce, najmniejsza różnica między pierwszym a ostatnim wynosiła 20 punktów. Było to w "pandemicznej" edycji 2020/21, kiedy w tabeli prowadziła Legia Warszawa - 36, a na jej końcu była Stal Mielec - 16.
Z kolei największy dystans, jaki dzielił lidera od ligowego „marudera” to 39 punktów w sezonie 2007/08, gdy dominowała Wisła Kraków, a w ogonie było Zagłębie Sosnowiec.

Średnia różnica między ekipą prowadzącą w tabeli a ją zamykającą w rozpatrywanych 25 cyklach wyniosła 25,4 pkt.
W trzech edycjach poprzedzających ten sezon wyniosła, odpowiednio, 29 (Raków Częstochowa a Korona Kielce), 29 (Śląsk Wrocław a ŁKS Łódź) i 28 (Lech Poznań a Śląsk).
Te liczby pokazują, jak wyjątkowy jest obecny sezon. Lidera od strefy spadkowej dzieli tylko 10 punktów, podobnie jak ostatnią drużynę w tabeli od czwartej pozycji, która zapewnia udział w kolejnej edycji europejskich pucharów.
Po zimowej przerwie rozgrywki zostaną wznowione 30 stycznia. Dwa zaległe mecze - Piasta Gliwice z Lechem Poznań oraz Jagiellonii z GKS - odbędą się, odpowiednio, 3 i 4 lutego.
