"Oddaliśmy w tym spotkaniu 17 strzałów na bramkę Pogoni z pola karnego, a zdobyliśmy tylko jednego gola. Tak, jak Pogoń przed tygodniem nie czuła, że powinna przegrać 1:5 w Radomiu, tak my nie czujemy, że ten mecz powinien się rozstrzygnąć wynikiem 4:1 dla gospodarzy" – przyznał na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Motoru Mateusz Stolarski.
Jego vis-a-vis z Pogoni, Robert Kolendowicz, wprawdzie nie słyszał tej wypowiedzi, ale kilkanaście minut później niejako potwierdził tę opinię.
"Nie jesteśmy tak słabi, jak wskazywał wynik z Radomia, ale nie jesteśmy jeszcze tak mocni, jak wskazuje na to dzisiejszy rezultat" - skomentował.
Stolarski, co nie dziwi, był zły na to, jak zagrał jego zespół i z jakim wynikiem opuszcza Szczecin.
"Miodowy sezon Motoru w ekstraklasie dobiegł końca. O ile w tamtych rozgrywkach, jako beniaminek, mogliśmy przymknąć oko na tak wysokie porażki, to teraz nie możemy przejść obok tego obojętnie. W przerwie meczu, w szatni, rozmawialiśmy o tym, by jak najdłużej trzymać mecz przy życiu, tymczasem wyszliśmy na boisko i w 49. minucie straciliśmy trzeciego gola, co dało Pogoni szansę na grę z kontry" - tłumaczył opiekun lubelskiego zespołu.
"Pogoń była bezwzględna w sytuacjach, które miała. My mieliśmy podobne okazje i nie potrafiliśmy z nich strzelić gola" - dodał.
"Portowcy" – w porównaniu z taktyką prezentowaną w poprzednim sezonie - zagrali tym razem inaczej.
"To była taktyka przygotowana pod Motor, ale także wynikająca z tego, jaką charakterystykę mają nasi nowi gracze. Nie pressowaliśmy więc tak wysoko, jak wcześniej. Przypominam, że ten zespół jest ciągle w budowie. Nowi zawodnicy się wdrażają. Nie wszyscy przepracowali z nami cały okres przygotowawczy. Z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień będziemy zespołem mocniejszym" - zaznaczył szkoleniowiec Pogoni.
Bohaterem meczu został Efthymis Koulouris. Król strzelców poprzedniego sezonu zdobył kolejne dwa gole i ma na koncie już trzy w bieżących rozgrywkach. Tyle tylko, że nie wiadomo jak długo jeszcze będzie reprezentował barwy Pogoni. Władze klubu deklarują, że chciałyby zatrzymać Greka na dłużej i podpisać z nim nowy kontrakt, gdyż obecny obowiązuje do czerwca przyszłego roku.
"Cieszę się z bramek „Kulu”, ale znam rynek piłkarski i wiem, że zainteresowanie nim jest olbrzymie. Dzisiaj – owszem – jego bramki mnie cieszą, ale wiem, że kolejne gole sprawiają, że zainteresowanie nim jeszcze bardziej rośnie" – przyznał Kolendowicz.