Więcej

Trener Lecha po wygranej w Gdańsku: w przerwie nie krzyczałem na zawodników

Trener Lecha po wygranej w Gdańsku: w przerwie nie krzyczałem na zawodników
Trener Lecha po wygranej w Gdańsku: w przerwie nie krzyczałem na zawodnikówPressFocus / ddp USA / Profimedia
Trener Lecha Poznań zapewnił, że po przegranej 0:2 pierwszej połowie meczu ekstraklasy w Gdańsku z Lechią w szatni nie krzyczał na swoich piłkarzy. – Zwyczajnie rozmawialiśmy, że ten wynik nie oddawał tego, co działo się na murawie - powiedział Niels Frederiksen po zwycięstwie 4:3.

"Za nami dość szalone spotkanie. Kiedy na przerwę schodzi się przy 0:2, to wydaje się, że masz prawo być zadowolony, kiedy wygrasz mecz. Mieliśmy jednak wówczas takie przekonanie, że stać nas, aby odnieść zwycięstwo" – zdradził Frederiksen.

Według duńskiego szkoleniowca ten rezultat nie oddawał bowiem do końca tego, co działo się na murawie.

"W pierwszej połowie powinniśmy strzelić przynajmniej jednego gola i dziwne, że do tego nie doszło, bo okazji naprawdę było bardzo dużo. W tej części gry nie broniliśmy też jak należy, szczególnie w fazach przejściowych po naszch stratach" – ocenił.

Trener mistrza Polski zapewnił, że w przerwie nie krzyczał na zawodników, nawet nie podniósł w szatni głosu.

"Zwyczajnie rozmawialiśmy jak ten mecz do tej pory wyglądał. Wiedzieliśmy, że stwarzaliśmy sobie sporo szans. Były sytuacje i w drugiej połowie zawodnicy również potrafili je sobie wykreować. Druga połowa od pierwszej różniła się tylko tym, że zaczęliśmy wykorzystywać stwarzane okazje. Jeśli przegrywasz 0:2 i odnosisz zwycięstwo, to świadczy nie tylko o właściwej reakcji, ale także o sile mentalnej, którą pokazaliśmy" – zauważył Frederiksen.

Lechia, która rozpoczęła sezon z pięcioma ujemnymi punktami, przegrała drugie ligowe spotkanie. Na inaugurację ekstraklasy uległa w Zabrzu 1:2 Górnikowi.

"Gdybym mógł cofnąć czas, zmieniłbym w przerwie kilku zawodników, ale kiedy prowadzi się 2:0, takich ruchów się przecież nie robi. Na pewno po przerwie nie mieliśmy takiej samej energii jak w pierwszej połowie. Jestem oczywiście zawiedziony końcowym rezultatem. To na pewno nie jest dobre stracić w 22 minuty cztery bramki. Zwłaszcza po bardzo dobrej pierwszej połowie" – zaznaczył trener Lechii John Carver.

Anglik nie ukrywał, że jego drużyna wciąż ma problem w defensywie. W dwóch spotkaniach straciła sześć goli, czyli średnio po trzy na mecz, a przy takich statystykach spadnie się z ligi.

"Nie radzimy sobie zwłaszcza z dośrodkowaniami w nasze pole karne. To był problem w zeszłym sezonie i to ponownie jest nasz główny kłopot w tych rozgrywkach. Musimy blokować te centry i jednocześnie lepiej bronić samo pole karne. Musimy znaleźć na to rozwiązanie" – podsumował trener Lechii.