Więcej

Sobota z Ekstraklasą: Cios za cios w Warszawie, Legia obroniła Łazienkowską

Zaktualizowany
Sobota z Ekstraklasą: Cios za cios w Warszawie, Legia obroniła Łazienkowską
Sobota z Ekstraklasą: Cios za cios w Warszawie, Legia obroniła ŁazienkowskąPiotr Kucza/Fotopyk / Zuma Press / Profimedia
Skuteczniejsza i bardziej pragmatyczna Pogoń Szczecin rozbiła Lechię w Gdańsku, trzymając ją przy dnie tabeli. W drugim meczu soboty Lech Poznań po niełatwym boju rozbroił GKS Katowice i trzyma się pozycji lidera, a sobotę zamknął pojedynek o doskoczenie do podium pomiędzy Legią a Cracovią. Wojskowi okazali się zdecydowanie lepsi przy Łazienkowskiej, prawie doganiając gości w tabeli.

Legia Warszawa - Cracovia (3:2)

Legia przegrała tylko jeden z 10 ostatnich meczów, ale za to wyjątkowo boleśnie. Po porażce z Lechem w Poznaniu nie było mowy o powtórce w sobotni wieczór. A że przyjechała najskuteczniejsza ofensywa Ekstraklasy, Wojskowi musieli być wyjątkowo czujni od pierwszych minut. Cracovia kłaniać się nie zamierzała i zaczęła mocno, ale zanim Pasy zdążyły coś wypracować, Legia mogła zadać pierwszy cios. Po kontakcie piłki z ręką w Skovgaarda sędzia wskazał na wapno, a Bartosz Kapustka huknął nie do obrony. Nie minęło kolejnych 10 minut, a Legia miała już 2:0 na liczniku, gdy pyszna wrzutka od Vinagre’a spadła wprost na głowę Marca Guala.

Trybuny przy Łazienkowskiej mogły odetchnąć z satysfakcją – drużyna trenera Feio weszła w mecz bardzo przekonująco. Zadowolenie zmącił jednak w ostatnim kwadransie Benjamin Kallman, który po rzucie rożnym udem wepchnął piłkę poza zasięgiem zdezorientowanego Kobylaka. Gol może nie piękny, ale zadziałał jak zastrzyk adrenaliny na przyjezdnych, którzy zaczęli walczyć o wyrównanie. Kolejne stałe fragmenty nie dały im jednak równie dobrych okazji, za to już w 39. minucie Legia przywróciła sobie dwie bramki prowadzenia, gdy Wszołek odległą wrzutką z prawej obsłużył świetnie 19-letniego Wojciecha Urbańskiego, a ten główkował jak stary snajper!

Nawet strzelająca najwięcej goli w lidze Cracovia stanęła przed misją prawie niemożliwą po przerwie, a mało brakowało, by Marc Gual w 48. minucie pozbawił przyjezdnych resztek nadziei. Zwlekał ze strzałem, ale zdołał zmieścić piłkę pomiędzy obrońcami, tylko Ravas wypchnął ją na korner. Przewaga gospodarzy pozostawała niezakwestionowana, a akcje Pasów nieliczne na tym etapie gry. Mimo to w 55. minucie piłka po centrze Kallmana o mały włos nie skończyła samobójczo w siatce Legii. Po kolejnych 10 minutach Kallman tak uderzył w Kobylaka, że golkiper aż zwijał się z bólu. Po drugiej stronie z kolei Vinagre znalazł Guala na dalszym słupku, lecz ten wyjechał na piłce poza boisko. Ten sam Gual dużo większy błąd popełnił na 10 minut przed końcem w obronie, oddając rywalowi piłkę, która poszła do Maigaarda, a od niego do bramki przy dalszym słupku. Stołeczni bronili się długo i mogli nawet zamknąć mecz w 93. minucie, gdy szybka kontra skończyła się pojedynkiem Luquinhasa z Ravasem, w którym golkiper Pasów był górą. Słowak zatrzymał też Alfarelę, a fani Cracovii będą pewnie omawiać ostatni rzut rożny, po którym piłka zahaczyła o rękę Wszołka w polu karnym bez reakcji arbitra.

Statystyki meczu Legia - Cracovia
Statystyki meczu Legia - CracoviaFlashscore

Lech Poznań - GKS Katowice (2:0)

Po niesamowitym zwycięstwie w Krakowie, GKS przyjechał do Poznania z ambicjami zostania drugim beniaminkiem, który pokona tu Kolejorza. Byłaby to pierwsza ich wygrana przy Bułgarskiej od ponad 21 lat. Od pierwszych sekund goście ruszyli wysoko i próbowali odebrać rywalom piłkę, ale rachunek za tę taktykę przyszedł błyskawicznie. Pierwszy atak Kolejorza, Walemark znalazł fantastycznie Ishaka przed bramką, a ten zachował się jak rasowy kat, dając prowadzenie. Początek pogromu? Nic z tego, oglądaliśmy bardzo szybki, ciekawy i stosunkowo wyrównany mecz z obu stron. 

Lech miał zdecydowaną przewagę jakościową w ataku, ale nie był w stanie zdobyć drugiego trafienia i uspokoić gry. W 18. minucie Ishak miał chrapkę na dublet, piłka po zablokowanym strzale poleciała na głowę Gholizadeha, lecz ten główką minimalnie chybił. Przyjezdni konsekwentnie szukali więc wyrównania, choćby niesygnalizowanym strzałem Borjy Galana na bliższy słupek w 36. minucie. Do przerwy jednak nic nie poszło im w światło bramki. Mimo to zmusili Lecha do ciężkiej pracy w obronie, w której choćby Ishak popisywał się skutecznymi interwencjami. Jak skończyła się pierwsza połowa, tak rozpoczęła druga: gonitwa spod jednej bramki pod drugą.

Nieoczekiwanie, trącony przez Błąda Afonso Sousa padł w polu karnym i sędzia szybko wskazał na wapno. Po pięciu minutach drugiej połowy Lech mógł zamknąć drogę do punktów gościom, ale Ishak posłał rakietę w słupek! Moment później główką wymusił niebywałe wygarnięcie piłki przez Kudłę prawie zza linii bramkowej. Dopiero w 57. minucie udało się poznaniakom podwyższyć wynik, kiedy Gholizadeh oddał piłkę Walemarkowi, a ten odwzajemnił gest i pomógł Irańczykowi zdobyć gola. Na 20 minut przed końcem mecz został wstrzymany na prawie 10 minut z powodu pirotechniki i nie było już mowy o powrocie z równą intensywnością. Gospodarze po serii zmian głównie rozbijali rzadsze już próby GieKSy i po odbiorze spokojnie szukali trzeciego gola. Jakość pozostawała domeną gospodarzy, gdy w 86. minucie Kudła ponownie ratował wynik interwencją przy strzale Hoticia w sam dolny róg. Moment później zaliczył dwie świetne parady w jednej akcji, a w doliczonym czasie wybitnie zgasił strzał Szymczaka, ponownie ratując honor przyjezdnych.

Statystyki meczu Lech Poznań - GKS Katowice
Statystyki meczu Lech Poznań - GKS KatowiceFlashscore

Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin (0:3)

Prawie pięć lat czekali gdańszczanie na wygraną z Pogonią Szczecin w pojedynku o północ Polski. Okazja wydawała się świetna, skoro Portowcy nie wygrali jeszcze nic na wyjeździe, a ostatnio przegrali też u siebie. W dodatku tuż przed meczem stracili Kurzawę. Mimo to faworyci ze Szczecina zaczęli w Gdańsku pewnie, dominując w rozgrywaniu piłki i szukając od początku drogi do bramki Sarnawskiego. Tego długo ratowali defensorzy, ale w 18. minucie Kamil Grosicki dośrodkował z lewej strony, Sezonienko nie oddalił zagrożenia, a do piłki dopadł Efthymis Koulouris i dał prowadzenie. W 25. minucie mogło być 2:0, gdy kolejna centra Grosika skończyła się główką Łukasiaka, ale Sarnawski był na posterunku. 

Dopiero w 30. minucie Biało-Zieloni dali kibicom podstawy do nadziei, gdy nieudane wybicie Portowców skończyło się fantastycznym wolejem Maksyma Khlana, ale piłka tylko obiła słupek. Tak rozpoczął się okres wyraźnie równiejszej gry i częstszych wizyt gospodarzy pod bramką Pogoni. Na 10 minut przed przerwą Iwan Żelizko obezwładnił Koulourisa, a odebraną piłkę momentalnie posłał z dystansu zaledwie centymetry od słupka. Gdy Conrado dogrywał przed bramkę, Valentin Cojocaru ratował sytuację. Otwarta gra Lechii zemściła się okrutnie, kiedy Biczachczjan znalazł Koutrisa na lewym skrzydle, a ten dograł do Koulourisa na ostatni kontakt, którym zapewnił sobie dublet.

Powrót do gry przyniósł zupełne odwrócenie ról. To Lechia atakowała raz za razem i w 25 minut oddała 10 kolejnych strzałów, szukając przedłużającego nadzieję gola kontaktowego. I chociaż jakościowo brakowało tym próbom całkiem sporo, to bierność Portowców wyglądała na zbyt dużą, by się nie zemściła. Cojocaru miał szczęście, że rywale za bardzo spieszyli się ze strzelaniem, a gdy Carenko posłał piłkę wprost w rękawice, Pogoń wyszła z kontratakiem, który skończył się rzutem karnym po faulu na Przyborku. Koulouris ułożył sobie piłkę na wapnie i skompletował hat-tricka, dobijając gospodarzy w 83. minucie.

Statystyki meczu Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin
Statystyki meczu Lechia Gdańsk - Pogoń SzczecinFlashscore