Wybór najciekawszych wydarzeń weekendu nie mógł należeć do łatwych, skoro do gry wkraczają czołowe ligi, w Niemczech grane są puchar i superpuchar, a do tego krajowe rozgrywki dostarczają niemało emocji. Nie zapominamy o innych dyscyplinach i choć ewentualny enty rekord Duplantisa w Chorzowie byłby niemałym wydarzeniem, to nas bardziej interesuje forma Igi Świątek w Cincy. Oto trzy wydarzenia, których naszym zdaniem nie można przegapić w ten weekend.
Manchester United – Arsenal (niedziela, 17:30)
Powrót Premier League oznacza ogromne zainteresowanie formą czołowych klubów, spośród których my wybraliśmy starcie rozczarowań minionego sezonu. Kibice Kanonierów mogą czuć się urażeni takim stwierdzeniem, ale z ręką na sercu – nie byliście zawiedzeni, że ekipa Artety znowu nie była w stanie walczyć o trofeum? Wiecznie drudzy, ale może nie w sezonie 2025/26? Po bardzo dużych letnich transferach wyjątkowo ciekawie zapowiada się nowy Arsenal, wreszcie z topowym snajperem.
A propos snajperów – Manchester United wydał fortunę na ofensywny tercet Cunha-Sesko-Mbeumo i kibice na Old Trafford będą nerwowo wyczekiwać, czy zespół Rubena Amorima w końcu odpali. I nie jak petarda w ręce – co oglądali w minionym sezonie – ale jak potężna maszyna, którą Czerwone Diabły mają być.
Jelena Rybakina – Iga Świątek (niedziela, 20:00?)
W niedzielny wieczór naprawdę kumulują się wielkie wydarzenia. Wprawdzie dokładnej godziny półfinału w Cincinnati jeszcze nie znamy, ale nie ulega wątpliwości, że oglądanie dwóch gwiazd kobiecego tenisa należy do hitów weekendu. Oczywiście życzymy sobie, by jeszcze większym hitem był poniedziałkowy finał z udziałem najlepszej polskiej tenisistki, jednak nie można się zapędzać.
Rywalizacja Igi Świątek z Jeleną Rybakiną jest jedną z ciekawszych w ostatnich latach. To będzie 10. oficjalny pojedynek obu zawodniczek, a więc mały jubileusz. Tylko w tym roku Kazaszka i Polka spotykały się trzykrotnie i choć wszystkie mecze wygrała Świątek, skreślanie Rybakiny byłoby ogromnym błędem. Nie tylko umiała zgasić Sabalenkę, ale w bilansie meczów bezpośrednich ma szansę wyrównać stan na 5-5. Dla Świątek to trzeci półfinał z rzędu w turnieju, którego jeszcze nie wygrała. Po porażkach z Gauff i Sabalenką wypada tylko powiedzieć: do trzech razy sztuka!
Wisła Płock – Legia Warszawa (niedziela, 20:15)
Legia pod wodzą Edwarda Iordanescu ma wciąż sporo do udowodnienia, mieszając świetne momenty z wyjątkowo rozczarowującymi okresami nieskuteczności czy wręcz zapaściami, jak ta w Larnace. A jednak w Ekstraklasie nie zaznali wciąż porażki i w derbach Mazowsza będą faworytami do wygranej.
W normalnych okolicznościach stawianie na Wisłę Płock byłoby irracjonalne, tyle że trener Mariusz Misiura wszedł do Ekstraklasy z drzwiami i to Nafciarze wejdą w niedzielny mecz na szczycie jako lider tabeli. Dwie niepokonane drużyny, dwaj niepokonani w lidze trenerzy, komplet publiczności i gwarancja emocji – czego chcieć więcej na zamknięcie 5. kolejki PKO BP Ekstraklasy?