Choć to katowiczanie na papierze byli zdecydowanie typowani do wygranej, mecz w ich wykonaniu rozpoczął się poniżej oczekiwań. Pierwsze minuty były zdecydowanie ciekawsze w wykonaniu Zagłębia i gdyby Wdowiak z Regułą zachowali więcej zimnej krwi, mogliby szybko postraszyć Kudłę. W okolicach 10. minuty gol dla Miedziowych był coraz bliżej, gdy uderzał niecelnie Szmyt, a po nim blokowany był Radwański. Wreszcie, w ostatnich sekundach 15. minuty Marcel Reguła otworzył wynik, świetnie ustawiając się do dogrania Radwańskiego z lewej i wykańczając strzałem po ziemi.
Sprawdź szczegóły meczu GKS Katowice - Zagłębie Lubin

Dopiero to wydawało się ożywić piłkarzy GieKSy, choć pierwszy raz pogrozili Zagłębiu dzięki dość kuriozalnemu rzutowi wolnemu po 20 minutach. Nowak bezpośrednim uderzeniem nie złapał jednak lewego słupka. Po nim Borja Galan był znacznie bliżej szczęścia - jego uderzenie wyblokował obrońca. I gdy wydawało się, że w najgorszym razie GieKSa wróci do odrabiania po przerwie, przewrotka Reguły zgasła na ręce Klemenza. To zagranie VAR uznał za godne rzutu karnego, który perfekcyjnie wykonał Radwański.
Po zmianie stron sygnał do ataku dał Bartosz Nowak. Jego pierwsza próba po dwóch minutach gry nie mogła przestraszyć czujnego Hładuna. Za to w 54. minucie rzut wolny wykonał świetnie – centry nie wybił głową Nalepa i piłka nieoczekiwanie wylądowała w siatce pod dalszym słupkiem. Niewiele ponad 10 minut później Marcel Wędrychowski był o włos od gola, gdy Hładun sparował na poprzeczkę jego wysoką petardę. Trener Ojrzyński zareagował na ożywienie rywali wprowadzeniem Kosidisa i ten pomógł ponownie wydostać się z tercji defensywnej. Gospodarze nie spoczęli: na 10 minut przed końcem Nowak oszukał obrońcę i bramkarza, wciskając piłkę przy bliższym słupku.
Remis w finałowej fazie meczu oznaczał niemałe nerwy z obu stron. Zamiast pełnego odwrócenia wyniku kibice GKS-u musieli drżeć w doliczonym czasie, gdy Zagłębie szukało trzeciego gola. Zatrzymywali ich kolejno Jędrych i Czerwiński (przed pustą bramką). Ten ostatni zatrzymał „piłkę meczową”, ponieważ wkrótce sędzia gwizdnął po raz ostatni.
