Światło czerwone. Lechia wciąż przecieka, może zacząć tonąć
Jako widz nie mogę na tę drużynę narzekać – dostarcza chyba najciekawszych meczów w całej Ekstraklasie. Za nami cztery kolejki, a Biało-Zieloni brylują pod względem liczby bramek. Tylko jedna drużyna zdobyła ich więcej od gdańszczan (9), za to nikt nie stracił tak wiele, jak oni (11). Ekipie Johna Carvera przypadł niechlubny wyczyn osiągnięcia dwucyfrówki z tyłu już po czterech rozegranych pojedynkach.
O ile mi – neutralnemu widzowi – to nijak nie przeszkadza, to nie chciałbym jednak być kibicem Lechii w tej sytuacji. Większość ujemnych punktów dalej widnieje na rachunku i jak kotwica trzyma zespół na dnie. A przecież ofensywnie spisują się świetnie i sam tylko duet Bobcek-Mena wygląda jak o ligę lepszy od wielu ligowych rywali. Ale co nawyczyniają młodzi z przodu, to trwonią tyły. Gdyby to był problem nowy, to można by machnąć ręką i powiedzieć, że jeszcze się zgrają, będzie lepiej. Tyle że obrona Lechii szczelna nie jest od dawna, przecież tylko Puszcza traciła więcej goli w zeszłym sezonie. Wygląda na to, że John Carver nie znalazł sposobu na uszczelnienie dziur, a to może okazać się bardzo kosztowne, Puszcza zaświadczy...

Światło pomarańczowe. Zgasł Radomiak, błysnęła Korona
Regionalne derby rządzą się swoimi prawami, więc nie powinno mnie dziwić, że doszło do zmiany ról między Koroną a Radomiakiem. Zgaszona od startu rozgrywek kielecka drużyna zagrała w piątek tak, że rozpędzony po pokonaniu silniejszych rywali Radomiak kompletnie zgasł. Fenomen? Nie, raczej ligowa prawidłowość: Zieloni zaczęli sezon wyjątkowo efektownie, ale wciąż są ekipą o sporych ograniczeniach. Kielczanie z kolei zaliczyli koszmarny start i kwestią czasu było, aż się podniosą. Okazja była zresztą wyjątkowa: Dawid Błanik postanowił uczcić setny mecz w Ekstraklasie fantastycznym uderzeniem z dystansu i nie mniej skutecznym z karnego. Może fani Radomiaka się nie zgodzą, ale takie przebudzenie Korony to dobry sygnał dla ligi, w której Złocisto-Krwiści nie chcą już tylko drżeć o utrzymanie.
Światło zielone. Jakubczyk, teraz musisz to przebić!
Bodaj najbardziej komentowaną boiskową sytuacją weekendu był gol Kamila Jakubczyka i zachowanie piłkarza po jego zdobyciu. 21-latkowi dostało się potwornie za prowokowanie i brak pokory, ale właściwie za co? Byliśmy świadkami historii, którą mogłoby napisać Hollywood, gdyby ktoś tam znał się na piłce, wiedział, co to Arka Gdynia i jak wymówić Szczecin. Chłopak kompletnie zmarginalizowany przez trenera pakuje debiutanckiego, cudownego gola na wagę zwycięstwa i pokazania temuż trenerowi, jak bardzo się wobec niego pomylił.
O co ludzie mają do niego pretensje? Bo podbiegł, wywołał imię trenera i posłał mu całusa? Prowokacyjne, janse. Ale przecież nie zwyzywał ani nie opluł, mógł najwyżej zranić ego "poszkodowanego", choć trudno też nie zrozumieć, dlaczego to zrobił. Niektórzy mówią, że wolą mieć takiego aroganckiego piłkarza niż potulnego. Tyle że to nawet nie było aroganckie, po prostu widać było, komu miał coś do udowodnienia. I udowodnił, w mojej ocenie nie ma za co przepraszać. Bardziej powinien się martwić szybkim wzrostem oczekiwań, bo teraz musi pokazać całej Polsce, że to nie był przypadek. I od jego gry będzie zależne, jak ten gest się zestarzeje i czy nie wróci jak najgorsza czkawka.
