Światło czerwone. Znikąd nadziei dla Śląska?
Wyleciał dyrektor sportowy, wyleciał trener, szykuje się wietrzenie szatni zimą (a właściwie już się zaczęło) i co z wicemistrzami Polski? Wydawało się, że coś zaskoczyło. Przecież remis 2:2 z Jagiellonią przy Słonecznej to nie w kij dmuchał, zwłaszcza po trzech meczach z raptem jednym uderzeniem w światło bramki rywali.
Zaczęli strzelać, grę ogląda się bez porównania lepiej i wtedy do Wrocławia przyjeżdża Puszcza – rywal, z którym trzeba wygrać, bo z nim toczy się walka o utrzymanie. Wojskowi strzelają 27 razy, choć tylko sześć raz piłka poleciała w światło bramki. To był wciąż jeden z najlepszych meczów Śląska tej jesieni, tyle że skończył się porażką 0:1. Kluczowe w kontekście tego meczu wydają się słowa trenera Marcina Dymkowskiego, który przyznał, że po meczu widział brak wiary w zawodnikach. Przerwę zimową WKS spędzi na dnie, czy zdoła choć podjąć walkę o ratunek?
Światło pomarańczowe. Co dwóch Stolarskich, to nie jeden!
Niezależnie od wyniku w ostatnim meczu roku, Motor już jest sensacją jesieni. W poniedziałkowy wieczór potwierdził to młodszy z braci Stolarskich, strzelając zwycięskiego gola przeciwko Radomiakowi.
Kiedyś to Paweł Stolarski był zdecydowanie bardziej znany, ogrywał się przecież w największych markach Ekstraklasy. Dziś jest już w cieniu, Mateusz gra pierwsze skrzypce jako główny ojciec najpierw awansu Motoru, a teraz jego trudnej do uwierzenia jesieni. I wtedy wchodzi Paweł, pierwszy raz w karierze zdobywa drugiego gola w sezonie, a przed obydwoma jeszcze cała wiosna. Będziemy to rodzeństwo obserwować z dużym zaciekawieniem!
Światło zielone. Nie drażnić Papszuna!
W przypadku Rakowa Częstochowa ta kolejka zaczęła się nie tyle meczem, co pogadanką trenera Papszuna na konferencji przedmeczowej. Pouczał dziennikarzy i kibiców, żeby szanowali Raków nawet grający brzydką piłkę, bo tak naprawdę nie gra brzydko, tylko gra świetnie. W jego wypowiedziach – poza oburzeniem na krytykę – pobrzmiewała jednak świadomość, że Raków faktycznie gra piłkę trudną do oglądania: zamkniętą, taktyczną, wolną i czytelną, za to skuteczną.

I niby się przed tą krytyką bronił i na nią boczył, ale chyba jednocześnie wziął sobie do serca. W Łodzi Raków nie grał piłki zamkniętej i zachowawczej, tylko do końca walczył o pełną pulę. Oczywiście, Widzew taką grę wymusił szybkim otwarciem wyniku i dobrą walką, ale Medaliki pokazały, że grać tak mogą, w dodatku kończąc zwycięsko. Opłaciło się tym bardziej, że reszta czołówki pogubiła punkty i fotel lidera jest coraz bliżej przeprowadzki do Częstochowy. Jeśli takie mają być owoce krytyki, to życzę Markowi Papszunowi kolejnych konfrontacji z krytykami, liga będzie ciekawsza.
