Dużo goli strzelają, ale i dużo tracą – dlatego po meczu Lechii Gdańsk i Motoru Lublin sporo można było sobie obiecywać. Obu klubom bardzo brakuje punktów i determinację widać było od pierwszych kontaktów z piłką: szybka i ofensywna gra bardzo szybko przyniosła emocje, a przede wszystkim – efekty. Po głębokiej wrzutce w pole karne Tomas Bobcek doszedł do strzału, który po koźle szedł na dalszy słupek. Tam dobił go Bohdan Wiunnyk, powstrzymując defensora przed wybiciem.
Sprawdź szczegóły meczu Lechia Gdańsk - Motor Lublin

Rollercoaster przed przerwą
Powrót Ivana Brkicia do bramki Motoru po prawie roku nieobecności zaczął się więc boleśnie, ale już kilka minut później golkiper zaliczył wybitną interwencję, ratując drużynę przed drugim straconym golem. Piłkę pod poprzeczkę słał wtedy Kapić. Cała przewaga Lechii znikła po 10 minutach gry, wówczas kontrolę wyraźnie przejęli lublinianie. Długo wydawali się tkwić w miejscu: wrzutki Wójcika były wybijane, z kornerów nic nie wychodziło, aż w końcu Król zagrał centrę do Czubaka w 19. minucie, a ten wpakował piłkę głową od słupka do siatki. I tylko gola nie było, ponieważ minimalnie – o centymetry – spalił.
Długo nie mógł się doczekać pierwszego trafienia w Ekstraklasie Karol Czubak, ale ten moment nastał w 38. minucie. Wówczas dość powolny atak pozycyjny pozwolił Palaczowi odnaleźć napastnika odwróconego tyłem do bramki. Z obrońcą na karku Czubak obrócił się i pokonał Szymona Weiraucha.
Co gorsza dla Lechii, kolejne podejście Motoru pod pole karne skończyło się prowadzeniem gości. Po wycofaniu Czubaka na 18. metr Ivo Rodrigues huknął precyzyjnie w górny róg, nie dając szans bramkarzowi. Widownia w Gdańsku nieco przycichła, lecz na początku doliczonego czasu miała okazję ryknąć jeszcze raz: Bobcek ograbił z piłki Herve Matthysa i pognał z nią sam. Wytrzymał wślizg Brighta Ede i huknął pod poprzeczkę na 2:2!
Jeszcze po jednym golu w drugiej połowie
Po tak elektryzującej pierwszej połowie trudno było oczekiwać, że druga będzie jeszcze lepsza. I nie była, zaczęła się od rwanej gry i żółtych kartek. Tyle że po jednej z nich piłkę przed polem karnym ustawił Bartosz Wolski i z wolnego załadował piłkę w okienko, przywracając prowadzenie Motoru w 53. minucie.
Odpowiedzieć próbował Camilo Mena, gdy rozpoczął kontrę prawą stroną, ale strzał Kacpra Sezonienki został zablokowany. W jeszcze lepszej sytuacji był Tomas Bobcek w 66. minucie, gdy jego uderzenie końcami palców sparował nad poprzeczkę Brkić. Słowak miał pecha, parę minut później zamykał akcję na dalszym słupku i właśnie w ten słupek z bliska trafił. Inicjatywa należała bezsprzecznie do Lechii, dopiero po wejściu w ostatni kwadrans Motor ponownie zawitał pod bramką Weiraucha.
Tyle że przejęcie piłki przez Menę pod własną bramką pozwoliło Lechii pójść z kontrą, w której właśnie Camilo Mena upokorzył Brkicia, pakując mu piłkę między nogami. Do ostatnich chwil tego spotkania trwała walka o wynik, którą zakończył niecelny strzał Iwana Żelizko. Mecz był świetny, wynik 3:3 robi wrażenie i tylko w tabeli oba zespoły wciąż spisują się poniżej oczekiwań.
