Spotkanie z „Pomarańczowymi” odbędzie się 14 listopada na PGE Narodowym, natomiast kończący kwalifikacje mecz z Maltą - trzy dni później w Ta’ Qali.
W przeciwieństwie do kilku ostatnich zgrupowań, gdy biało-czerwoni przygotowywali się w Katowicach i Chorzowie, tym razem – po ośmiomiesięcznej przerwie - wrócą do Warszawy.
"Lista powołanych piłkarzy zostanie ogłoszona w najbliższy piątek, czyli tradycyjnie dzień po meczach Ligi Europy i Ligi Konferencji. Zgrupowanie w stolicy rozpocznie się w poniedziałek. Zbiórkę przewidzieliśmy do późnych godzin popołudniowych" - powiedział PAP rzecznik prasowy reprezentacji Emil Kopański.
Późniejsza niż zwykle pora zbiórki oznacza, że w poniedziałek nie będzie konferencji prasowej, z reguły otwierającej oficjalnie zgrupowanie.
"Aktywności medialne przewidujemy od wtorku, kończymy opracowywać szczegółowy plan" - potwierdził Kopański.
Pierwsza konferencja prasowa odbędzie się więc we wtorkowe popołudnie, prawdopodobnie w hotelu kadry. Natomiast wcześniej tego dnia - w Święto Niepodległości - piłkarze mają w planach pierwszy trening. Wszystko wskazuje na to, że będą ćwiczyć wówczas w ośrodku Legia Training Center (LTC) w podwarszawskich Książenicach.
Biało-czerwoni pozostaną na zgrupowaniu w Warszawie do sobotniego południa. Dzień po meczu z Holandią wylecą na Maltę i już na miejscu przeprowadzą trening wyrównawczy (głównie dla piłkarzy, którzy grali niewiele lub wcale z Holandią).
Bezpośredni awans na mundial 2026 w USA, Meksyku i Kanadzie wywalczą zwycięzcy grup, a zespoły z drugich miejsc wystąpią w dwustopniowych barażach.
Polscy piłkarze na dwie kolejki przed zakończeniem eliminacji zajmują drugą pozycję w grupie G z dorobkiem 13 punktów i tracą trzy do Holandii, a o trzy wyprzedzają Finlandię, która rozegrała jedno spotkanie więcej od wyżej plasujących się zespołów.
„Pomarańczowi” mają znacznie korzystniejszy bilans bramek od Polaków (plus 19 do plus 6). W eliminacjach MŚ właśnie to kryterium jest najważniejsze w przypadku równej liczby punktów, więc podopieczni Urbana - żeby wyprzedzić Holendrów - musieliby zwyciężyć w bezpośrednim meczu w Warszawie i liczyć na jej potknięcie trzy dni później z Litwą, a sami pokonać Maltę na zakończenie zmagań grupowych.
Na ten moment najbardziej realny scenariusz wydaje się więc taki, że reprezentacja Polski wystąpi w marcowych barażach. W wersji wyjątkowo optymistycznej bezpośredni awans jest możliwy już po meczu z Maltą, ale w PZPN zdają sobie sprawę, że będzie o to niezwykle trudno i na razie nikt nie myśli o szykowaniu ewentualnej fety.
