W czwartkowy wieczór Norwegowie liczyli na komplet punktów, który oznaczałby, że Włosi mogliby co najwyżej zrównać się ze skandynawskim zespołem punktami. W takim scenariuszu nie byłoby szans na wyprzedzenie Norge, biorąc pod uwagę ich kosmiczny bilans bramkowy.
Sprawdź szczegóły meczu Norwegia – Estonia
Przyjezdni od pierwszego gwizdka ruszyli pod własną bramkę, słusznie nastawieni na ogromny napór Norwegów. Gospodarze zdołali wywalczyć dwa strzały i dwa rzuty rożne w niewiele ponad minutę i wydawało się, że kwestią kilku najbliższych akcji jest otwarcie wyniku. Nic z tego – zwarta defensywa Estonii z Martenem Kuuskiem (GKS Katowice) trzymała się dzielnie, a w okolicach 20. minuty mogła nawet rozluźnić szyki. To pozwoliło co prawda Wolfe domagać się karnego, ale sam wpadł głową w łapiącego piłkę Heina w bramce Estonii.
Mało tego, nonszalancja mogła kosztować Norwegów sporo, gdy szybki przechwyt piłki granej wszerz boiska umożliwił Rauno Sappinenowi dojście do strzału. Gdyby były napastnik Stali Mielec lepiej wykończył, mielibyśmy sensacyjny wynik. Więcej akcji gości do przerwy nie było, ale i Erling Haaland dopiero w 43. minucie zdołał oddać strzał głową, z łatwością złapany przez Heina.
Na przerwę obie drużyny schodziły w dźwięku braw, choć to Estończycy mieli powody do dumy. Po kwadransie można było odnieść wrażenie, że niebieskie koszulki jednak nie wróciły, co zaowocowało szybkim otwarciem. W 50. minucie prosta centra Sandera Berge z prawej trafiła na głowę Alexandra Sorlotha, który odblokował rezultat. I niecałe dwie minuty później świętował ponownie, tym razem skacząc do niskiej główki na 10. metrze po jeszcze prostszym zagraniu od Juliana Ryersona.
Ryerson był wyróżniającym się piłkarzem już w pierwszych 45 minutach, ale w drugiej połowie jego wpływ okazał się jeszcze większy. W 56. minucie ofiarnie utrzymał się z piłką na granicy pola karnego, wrzucił przed bramkę, a tam Haaland głową dopchnął futbolówkę przy słupku. I ponownie dopisał się do protokołu tuż po godzinie meczu: Nusa lewą tuż zza pola karnego Estonii wrzucił do Haalanda za dalszym słupkiem, a ten nogą dobił potężnie na 4:0.
Mecz był już zamknięty, ale raz jeszcze Estonia wyczuła moment zbytniego rozprężenia gospodarzy, bardzo szybko zdobywając gola na otarcie łez. Grający od młodzieżówek w kadrze Robi Saarma zaliczył pierwsze trafienie kosztem zdezorientowanego Nylanda, ale radość sektora gości nie zmąciła fety miejscowych.
Nawet gdy przyjezdni bez skutku szukali drugiego trafienia, stadion Ullevaal pulsował od śpiewów. Norwegia - choć na matematyczne potwierdzenie jeszcze czeka - wróci na mistrzostwa świata po raz pierwszy od 1998 roku!
