Pafos FC - Crvena zvezda (1:1)
Klub pompowany rosyjskimi pieniędzmi – tak mówi się o obu tych finalistach kwalifikacji. Pafos wywiozło z Belgradu świetny wynik 2:1 i przed swoimi kibicami (choć w Limassol) miało tylko udowodnić wyższość nad mistrzami Serbii. W pierwszej połowie Cypryjczycy co prawda bardzo długo nie byli w stanie otworzyć wyniku, ale zdołali zupełnie zneutralizować przeciwników. Zvezda w niczym nie przypominała zespołu z dwumeczu z Lechem.
Po 34 minutach Matheus wreszcie musiał bronić strzał Andersona Silvy, zaś chwilę przed przerwą Joao Correia huknął i ponownie zmusił bramkarza Zvezdy do parady. Ostatnie sekundy doliczonego czasu przyniosły dość nieoczekiwaną próbę Bruno Duarte, choć Neofytos Michail wyłapał to łatwo. Goście dali jednak sygnał i raptem 20 sekund po powrocie do gry Duarte ponownie nękał bramkarza Pafosu.
Jak w pierwszej połowie oglądaliśmy Zvezdę bezzębną, tak w drugiej Serbowie pokazali zęby. Momentalnie narzucili presję na Pafos, a mistrzowie Cypru kompletnie się gubili. Cofnięci nisko byli narażeni na kolejne ataki i po godzinie Zvezda odrobiła stratę: Cherif Ndiaye odegrał do Mirko Ivanicia, a ten – po nieprzyjemnym rykoszecie od Luckassena – wpakował piłkę głęboko do siatki. Kwadrans później mogło być 2:0, gdyby Nair Tiknizyan nie trafił w obrońcę przy swojej próbie. Gospodarze okrzepli w końcówce, a wprowadzony z ławki Bruno Langa huknął obok słupka w 82. minucie. I do Pafosu należało ostatnie słowo, gdy w 90. minucie Pepe wykonał rzut wolny, a Jaja przed bramką podpił piłkę tak, by wpadła wysokim lobem za kołnierz Matheusa! Po tym trafieniu doszło do przepychanek w okolicach tunelu prowadzącego do szatni, ale mecz udało się dokończyć i goście z Serbii nie umieli odrobić straty.

Sturm Graz - Bodo/Glimt (2:1)
Po pierwszym meczu na norweskiej Aspmyrze losy awansu do Ligi Mistrzów były już jasne: tylko cud mógł uratować Sturm przed porażką z Bodo/Glimt po srogim 0:5. A że cudu nie było, potwierdził przed upływem kwadransa Mathias Jorgensen, komfortowo wykorzystując jedną z pierwszych szans Norwegów. Moment później drugie trafienie chciał dołożyć Hauge, ale spalony unieważnił tę próbę.
Odarci z resztek wiary gospodarze mogli grać już tylko dla swoich kibiców i nabrali więcej wigoru, przejmując inicjatywę. Po półgodzinie Seedy Jatta dopadł do dobitki i wyrównał, a kilka minut po nim Stanković mógł dać prowadzenie Austriakom. Kolejny gorący moment przyszedł dopiero po przerwie, wówczas w 68. minucie Tomi Horvat dał się zatrzymać, William Boving trafił w słupek przy poprawce, a przy kolejnym podejściu Horvata obrońca wybił na róg. Wreszcie Tim Oermann na trochę ponad kwadrans przed końcem zapewnił prowadzenie Sturmowi uderzeniem po rykoszecie. O odrobieniu czterech pozostałych bramek straty nie było już mowy, mecz zakończył się symbolicznym zwycięstwem Austriaków, ale awansem Norwegów.
