Nie mająca jeszcze zwycięstwa w fazie ligowej Ligi Mistrzów UEFA FC Kopenhaga już w pierwszych 20 minutach otrzymała dwa poważne ostrzeżenia. Najpierw Pantelis Hatzidiakos zablokował strzał Xaviego Simonsa, a chwilę później Pedro Porro posłał groźny rzut wolny tuż nad poprzeczką.
Sprawdź szczegóły meczu Tottenham - FC Kopenhaga
Za trzecim razem szczęście uśmiechnęło się do Tottenhamu, gdy fatalne podanie Gabriela Pereiry na własnej połowie pozwoliło Simonsowi przejąć piłkę. Dostrzegł idealnie wbiegającego Brennana Johnsona i zagrał mu prostopadłe podanie. Reprezentant Walii, mimo ostrego kąta z prawej strony bramki, spokojnie posłał piłkę do dalszego słupka, mijając niefrasobliwie wychodzącego Dominika Kotarskiego. To jego pierwsze trafienie od ośmiu spotkań.
Tottenham mógł lepiej wykorzystać ten moment, ale pozwolił Kopenhadze na częściowe uporządkowanie gry. To nie było rozsądne wobec zespołu, który przed meczem miał aż 18 różnych strzelców w tym sezonie. Po tym, jak Elias Achouri posłał piłkę wysoko nad bramką Tottenhamu podczas ataku FCK, gospodarze byli bliscy zdobycia efektownej drugiej bramki na pięć minut przed przerwą.
Kapitalna wymiana podań między Wilsonem Odobertem a Simonsem w okolicach pola karnego Kopenhagi – cztery szybkie podania, w tym genialne zagranie w pole karne od Simonsa – zakończyła się tym, że Randal Kolo Muani nie zdołał odpowiednio przyjąć piłki i z bliska uderzył obok bramki.
Piłkarze Thomasa Franka podwoili prowadzenie pięć minut po przerwie, gdy długie podanie na prawą stronę pozwoliło Kolo Muanemu ruszyć z piłką i zmusić Kotarskiego do wyjścia z bramki. Bramkarz zdołał zablokować pierwszą próbę Muaniego, ale piłka odbiła się na bok, skąd Odobert przejął i pewnie umieścił w pustej bramce.
Youssoufa Moukoko był bliski zdobycia gola na 2:1, gdy jego strzał został pewnie zatrzymany przez Vicario. Wkrótce Tottenham musiał radzić sobie w dziesiątkę po tym, jak Johnson za brutalny faul na kostkę Marcosa Lópeza otrzymał najpierw żółtą, a potem czerwoną kartkę.
Można było spodziewać się wyrównanej walki, ale Tottenham wrzucił wyższy bieg i w ciągu kilku minut zdobył dwa kolejne gole. Trzecie trafienie było kandydatem do bramki sezonu – Micky van de Ven przejął piłkę blisko własnego pola karnego, przebiegł z nią przez boisko mijając aż pięciu rywali i potężnym strzałem umieścił ją w siatce.
Kopenhaga nie zdążyła się otrząsnąć, a już było 4:0 – Cristian Romero przedarł się środkiem boiska i wyłożył piłkę João Palhinhy, który mocnym strzałem podwyższył wynik. Tempo gry nieco spadło, ale wciąż było miejsce na kolejne emocje – Richarlison trafił głową w poprzeczkę, a potem uderzył w nią z rzutu karnego po tym, jak Dane Scarlett został sfaulowany w polu karnym w doliczonym czasie gry.
Choć Tottenham nie rozgromił rywala dwucyfrowym wynikiem, cztery bramki zdobyte po raz pierwszy pod wodzą Franka to z pewnością dobry punkt wyjścia, nawet jeśli przeciwnik od początku prezentował znacznie niższy poziom. Kopenhaga wyglądała jak zespół bez większych szans i może wkrótce zamykać tabelę fazy ligowej, jeśli szybko nie poprawi skuteczności. To już 13. mecz bez gola w 14 wyjazdowych porażkach w rozgrywkach UEFA.

