Islandczycy już od niedzieli są w stolicy Wielkopolski, gdzie we wtorek zagrają pierwszy mecz drugiej rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów. W poniedziałkowy wieczór zapoznali się z poznańskim obiektem, na którym przeprowadzili rozruch. Piłkarze Breidablik w swoim kraju występują zwykle przed skromną publicznością, rzadko sięgającą dwóch tysięcy. Na Enea Stadionie na trybunach ma pojawić się ok. 25 tysięcy fanów.
Kapitan mistrza Islandii Hoskuldur Gunnlaugsson nie obawia się gorącej atmosfery, ale nie ukrywa, że może to być pewien atut mistrza Polski.
"Przez ostatnie kilka lat graliśmy w europejskich rozgrywkach, byliśmy w fazie grupowej Ligi Konferencji i nauczyliśmy się też tego, jak się gra przed liczną publicznością. Myślę, że kibice dodają dodatkową energię i ten aspekt na pewno może być atutem Lecha. Ale też nie będzie to najważniejsza rzecz. Dla nas to jest też ekscytujące – im więcej kibiców, tym większa zabawa" – powiedział pomocnik Breidablik na konferencji prasowej.

Trener Arnason docenia klasę "Kolejorza", mimo że drużyna nie jest w dobrej formie. Na inaugurację sezonu ligowego poznaniacy przegrali u siebie z Cracovią 1:4.
"Lech to wielki europejski klub. Widzieliśmy mecz z Cracovią, która potrafiła dobrze się bronić i też świetnie grała pressingiem. Lech miał trochę kłopotów w tym spotkaniu, lecz nie zmienia to faktu, że jest to mocna drużyna. W składzie jest wielu świetnych zawodników, jednego znamy bardzo dobrze – czyli Gisliego Thordarsona. Ale musimy uważać na takich piłkarzy jak Afonso Sousa, czy Mikael Ishak, którzy stanowią o sile ofensywnej drużyny" – podkreślił.
Szkoleniowiec pytany o atuty swojego zespołu przyznał, że jest to agresywny styl gry i mocny pressing.
"Myślę, że naszym atutem są też fazy przejściowe. Poza tym potrafimy utrzymywać się przy piłce, szczególnie grając na własnym stadionie. Mamy doświadczenie w europejskich pucharach. Ja przyszedłem do Breidablik sześć lat temu jako asystent trenera i w tym czasie rozegraliśmy ok. 35 meczów w europejskich rozgrywkach" – wyjaśnił.
Arnason nie ukrywa, że liczy na korzystny "dobry wynik" w Poznaniu.
"Na pewno nie możemy podejmować zbyt dużego ryzyka. Musimy zabrać do domu taki rezultat, który pozwoli nam rozstrzygnąć sprawę awansu na swoim stadionie" - zaznaczył.
Islandczycy mają ambitne plany w europejskich rozgrywkach. W 2023 roku występowali już w fazie grupowej Ligi Konferencji, a teraz chcą zrobić krok do przodu.
"Naszym celem jest awans do fazy ligowej któregoś z europejskich pucharów. Chcielibyśmy wygrać jak najwięcej dwumeczów, natomiast marzy nam się, aby być pierwszym zespołem z Islandii, który wystąpi w fazie ligowej Ligi Europy" – przyznał.
Jak dodał, jego zespół, choć rozegrał w ostatnim czasie sporo meczów, jest w dobrej formie i nie ma większych kłopotów kadrowych. Islandczycy są w trakcie sezonu ligowego, który rozgrywany jest systemem wiosna-jesień. Obecnie zajmują trzecią pozycję w tabeli, ale mają tylko samo punktów co lider - Valur Reykjavik. W pierwszej rundzie kwalifikacyjnej LM wyeliminowali albańską Egnatię Rrogozhinę - po wyjazdowej porażce 0:1, u siebie rozgromili rywala 5:0.
Zwycięzca tej pary w trzeciej rundzie el. Ligi Mistrzów trafi na lepszego z dwumeczu Crvena Zvezda Belgrad - Lincoln Red Imps FC (Gibraltar).
Pojedynek Lecha z Breidablikiem rozegrany zostanie we wtorek o godz. 20.30. Rewanż zaplanowano na 29 lipca.