Na legendarnej Marakanie mistrzów Polski czekało nie lada wyzwanie: dwa gole odrobić, a nie dać się dobić. Osłabiony kontuzjami, Lech musiał nadrobić determinacją i wolą walki. Co nie zapowiadało się łatwo, bo byle błąd mógł skończyć się boleśnie, co Crvena Zvezda pokazała już w Poznaniu.
Sprawdź szczegóły meczu Crvena Zvezda – Lech Poznań

Kontuzja Gumnego i karny do szatni
Choć zdecydowanym faworytem byli gospodarze, to przez dobrych kilka minut nie mogli wyjść z własnej połowy. Już po dwóch minutach żółtą kartkę za faul na Gumnym zobaczył Milos Veljković. Co prawda wynikł z tego bardzo dobry strzał z wolnego Luisa Palmy (Matheus sparował na róg), ale bilans szybko okazał się niekorzystny dla Lecha. Robert Gumny już w 8. minucie musiał zejść z urazem, zastąpiony przez Filipa Szymczaka.
I choć kadrowo sytuacja stawała się coraz trudniejsza, to gra bardziej układała się poznaniakom. Dopiero po kwadransie piłkarze Zvezdy doszli do groźnego strzału, a nawet dwóch. Najpierw Mrozek czujnie wybił petardę Babicki, a następnie zatrzymał dobitkę Olayinki. W takich momentach przewaga jakościowa Zvezdy była ewidentna, tyle że momentów nie mieli wiele.
Dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej części to Lech miał wyraźny problem z dojściem pod bramkę rywali i postraszeniem Matheusa. Z kolei miejscowi korzystali z błędów, by błyskawicznie ruszyć na bramkę Mrozka. Na szczęście wykończenie Serbów wyraźnie szwankowało. Wydawało się, że do przerwy Kolejorz dojedzie bezpiecznie, tymczasem Skrzypczak faulował w polu karnym, a Cherif Ndiaye wykonał wyrok z 11 metrów.
Czerwona kartka nie odmieniła meczu
Gol do szatni zwiastował wyraźny spadek morale, ale mistrzom Polski nie zostało nic innego jak walczyć do końca. Pierwszym efektem był strzał Ishaka z 51. minuty. Co prawda z ostrego kąta ustrzelił tylko rękawice Matheusa, ale samo uwolnienie się Bengtssona robiło wrażenie. Ten sam zawodnik był utrapieniem gospodarzy parę minut później, gdy Rodrigao zostawił nogę, by zaatakować Szweda. Zarobił za to czerwoną kartkę. Gdyby jeszcze rzut wolny na gola zamienił Luis Palma, Lech mógłby błyskawicznie odzyskać wiarę. Tak się nie stało.
Mistrzowie Serbii z konieczności przeszli na tryb ekonomiczny: skupieni na wybijaniu Lecha z uderzenia umiejętnie „przejadali” sekundy, szukali fauli i korzystali ze zbyt czytelnego ataku pozycyjnego Kolejorza. Na kwadrans przed końcem piłka raz jeszcze ugrzęzła w siatce Mrozka, gdy sam na sam urwał się Ndiaye. Spalony był wyraźny nie mniej niż ból strzelca, który urwał kolejną minutę meczu. W końcowych minutach najbardziej w oczy rzucało się zmęczenie towarzyszące piłkarzom Lecha, którzy mogli nawet stracić kolejnego gola. Tymczasem, choć bardzo szczęśliwie, w doliczonym czasie spanikowali obrońcy Zvezdy i otworzyli Mikaelowi Ishakowi drogę do wyrównania po rykoszecie.
Eliminacja z kwalifikacji Ligi Mistrzów oznacza, że to Crvena Zvezda zagra w fazie play-off z FC Pafos. Lechowi Poznań pozostaje walka w fazie play-off Ligi Europy. Przeciwnik w tym dwumeczu będzie co prawda mniej renomowany, ale wciąż bardzo konkretny. To KRC Genk. Wygrana w dwumeczu da Lechowi grę w fazie ligowej Ligi Narodów. Porażka - grę w fazie ligowej Ligi Konferencji.
