Odkąd obie drużyny spotkały się dekady temu, Stade Brestois jeszcze nigdy nie wygrało z Paris Saint-Germain. Ostatnia ligowa porażka 2:5 była wyjątkowo bolesna i wydaje się, że rywalizacja w Lidze Mistrzów nie mogła przydarzyć się w gorszym momencie dla Brestu. PSG jest na fali i zmierzało po przedłużenie serii zwycięstw nad Brestem.
Sprawdź szczegóły meczu Brest – PSG

Wtorkowy mecz na Stade de Roudourou (w Guingamp) rozpoczął się od ostrożnej gry skazywanych na pożarcie gospodarzy, którzy w perspektywie dwumeczu chcieli przede wszystkim nie stracić szans już u siebie. Dyscyplina popłacała, pierwszy kwadrans był popisem wzajemnej asekuracji i paryżanie nie mogli zagrozić bramce Marco Bizota.
Sytuacja Brestu stała się znacznie trudniejsza w 17. minucie. Bizot zatrzymał świetnie strzał Joao Nevesa, ale dobitka zatrzymała się na ręce Pierre’a Lees-Melou i VAR pomógł rozstrzygnąć: rzut karny. Vitinha ze spokojem wybrał lekki strzał i dał prowadzenie PSG. Przez ponad pół godziny gospodarze nie mieli żadnego konkretu przed bramką Donnarummy, tymczasem pierwszy rzut rożny skończył się słupkiem po główce Abdallaha Simy.
Kolejny słupek zafundował Włochowi jego kolega – Achraf Hakimi chciał wybić, a był bliski samobója. Z biegiem gry coraz więcej do powiedzenia mieli gospodarze, tyle że przed zejściem do szatni to PSG podwoiło prowadzenie, gdy Ousmane Dembele sam wszedł w pole karne i po ziemi posłał piłkę w bliższy dolny róg.
Druga połowa zaczęła się od nadziei Brestu, po raz trzeci już zduszonych przez słupek, na który szczęśliwie sparował piłkę Donnarumma po strzale Simy. Atakujący gospodarze ponownie musieli zapłacić wysoką cenę za wysokie wyjście i zostawienie przestrzeni za plecami. W 50. minucie egzekutorem wydawał się Desire Doue, ale jego gola cofnął VAR po minimalnym spalonym.
Kara została jedynie odroczona, bowiem w 65. minucie Ousmane Dembele miał już na koncie dublet. Niesamowity Francuz wszedł do piłki posłanej między trzech obrońców i zmieścił strzał w sytuacji, która wydawała się stracona. Po tej akcji zaś stracony wydawał się sen Brestu o zagrożeniu faworytom.
Doping fanów Stade Brestois nie ustawał, ale PSG trzymało pełnię kontroli nad wydarzeniami na boisku i bez ryzyka doprowadziło spotkanie do zwycięskiego końca. W 90. minucie Mathias Pereira Lage szukał gola honorowego centrostrzałem, ale Donnarumma nie takie rzeczy bronił. W kontekście rewanżu na Parc des Princes tak duża przewaga wydaje się nie do roztrwonienia. Futbol nie takie rzeczy widział, ale Luis Enrique ma prawo planować kalendarz z uwzględnieniem 1/8 finału.
