Benfica - Fenerbahce (1:0)
Gospodarze chcieli jak najszybciej wykorzystać atut własnego boiska i od pierwszych minut rzucili się na rywala. Najpierw bramkarza postraszył Leandro Barreiro, a w 11. minucie do siatki trafił Antonio Silva. Po długiej analizie Slavko Vincic ostatecznie nie uznał jednak gola ze względu na spalonego. Podobnie jak chwilę później w przypadku uderzenia Barreiro, przy którym arbiter - ku wściekłości trenera Benfiki - dopatrzył się faulu.
Goście mogli więc mówić o szczęściu, choć niemal w tym samym momencie z powodu urazu stracili Nelsona Semedo. Portugalskiego obrońcę na murawie zastąpił Caglar Soyuncu.
Zawodnicy "Orłów" nie zamierzali się jednak zatrzymywać i za trzecim razem dopięli swego. W 35. minucie na podanie w polu karnym poczekał zupełnie niepilnowany Kerem Akturkoglu i pewnym strzałem pokonał Dominika Livakovicia.
Na początku kolejnej odsłony nadal dominowała drużyna Bruno Lage'a, a tuż po upływie godziny gry doskonałą szansę na podwyższenie prowadzenia miał Antonio Silva. Obrońca odnalazł się w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale chorwacki golkiper wykazał się refleksem. Wkrótce po drugiej stronie boiska główkował także Youssef En Nesyri, jednak marokański napastnik trafił jedynie w poprzeczkę.

Ataki gości próbował napędzać Sebastian Szymański, ale jego kolegom brakowało skuteczności. W dodatku w 82. minucie po drugiej żółtej kartce boisko opuścił Talisca i szanse na odrobienie strat spadły do minimum. Benfica skorzystała z przewagi i bez większych problemów utrzymała korzystny wynik, radując się z kibicami z awansu do fazy ligowej Champions League.
Club Brugge - Rangers (6:0)
Nadzieje gości na odrobienie straty z pierwszego meczu zgasły już po dziesięciu minutach. Najpierw bramkę dla gospodarzy zdobył Nicolo Tresoldi, a już po chwili czerwoną kartkę zobaczył Maximillian Aarons. Sytuacja szkockiej drużyny stała się beznadziejna, a dalej było tylko gorzej. Osłabienie rywali w 32. minucie wykorzystał Hans Vanaken, podwyższając prowadzenie drużyny Nicky'ego Hayena. Wydawało się, że na tym gospodarze poprzestaną, ale tuż przed przerwą strzelili jeszcze... trzy gole. W ciągu czterech minut dwukrotnie do siatki trafił utalentowany obrońca Roberto Seys, a w doliczonym czasie bramkarza pokonał jeszcze były pomocnik młodzieżowego zespołu Interu Mediolan, Aleksandar Stankovic, syn słynnego Dejana.
Po zmianie stron bramkę zdobył także znajdujący się w świetnej formie Christos Tzolis, który ostatnio był łączony z transferem do Crystal Palace. Grek ustalił wynik spotkania na 6:0, pieczętując pewny awans belgijskiego zespołu.
FC Kopenhaga - FC Basel (2:0)
Po bezbramkowym remisie sprzed tygodnia było wiadomo, że kwestia awansu rozstrzygnie się w Danii. W zaciętym meczu tuż po wznowieniu gry w drugiej odsłonie wynik otworzył doświadczony napastnik gospodarzy, Andreas Cornelius, a kilka minut przed końcem prowadzenie podwyższył Youssoufa Moukoko, wykorzystując rzut karny. Dzięki wynikowi 2:0 to właśnie Kopenhaga mogła radować się z awansu do fazy głównej Ligi Mistrzów 2025/26. 17-letni pomocnik gospodarzy Dominik Sarapata, pozyskany niedawno z Górnika Zabrze, całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych.