W ubiegłym tygodniu w Częstochowie gospodarze przeważali, ale nie potrafili zdobyć bramki. Z kolei jeden błąd w defensywie sprawił, że w 61. minucie padł gol dla gości i w efekcie zwycięstwo przypadło 15-krotnym mistrzom Izraela.
Jednak przed rewanżem "Czerwono-Niebiescy" nie stoją na straconej pozycji i na pewno są w stanie odnieść zwycięstwo. Nie pomoże im w tym najlepszy strzelec wicemistrzów Polski Jonatan Brunes. Norweski napastnik, którego zabrakło na boisku w pierwszym spotkaniu ze względu na "uraz mięśniowy" i oglądał mecz z trybun, tym razem pozostał w kraju. Przyczyna? Jak poinformował Raków w oficjalnym komunikacie, "zawodnik poinformował sztab o złym samopoczuciu i braku gotowości do gry".
Drużyna odleciała do Debreczyna wczesnym popołudniem w środę z lotniska w Pyrzowicach i wieczorem przyjechała na Nagyerdei Stadion, który może pomieścić 20 340 widzów, a na co dzień grają na nim piłkarze miejscowego klubu DVSC. Tam też, nieco ponad 24 godziny przed meczem, doszło do pierwszego "starcia" obu zespołów na ziemi węgierskiej, a przebieg wydarzeń jest przedstawiany odmiennie przez obie strony.
Otóż piłkarze Rakowa weszli na boisko w momencie, kiedy jeszcze z niego nie zeszli zawodnicy Maccabi. Według częstochowian drużyna z Izraela przeciągnęła trening, a według gospodarzy meczu w Debreczynie, to goście przyszli za wcześnie. Izraelskie media napisały, że doszło do bójki między zawodnikami obu zespołów. Trener Marek Papszun jednak bagatelizował tę sytuację.
"Nieporozumienie jakieś. Przeciwnik zbyt późno zszedł z boiska i nastąpiła kolizja. Takie sytuacje czasem się zdarzają. Można to potraktować jakoś w formie żartu i lepiej pośmiać się z tego, zażartować niż wyolbrzymiać" – powiedział szkoleniowiec.
Odnośnie samego meczu Papszun wypowiadał się z lekkim optymizmem.
"Przyjechaliśmy z jednym celem – odrobić straty i awansować. Myślę, że jesteśmy dobrze przygotowani i zdeterminowani. Będziemy walczyć do ostatniej minuty, ile będzie trzeba, by ten awans osiągnąć. Z naszej perspektywy powinniśmy już wygrać pierwszy mecz, bo zrobiliśmy bardzo dużo, by zwyciężyć. Jeżeli do tego, co było, dołożymy skuteczność, to będzie dobrze" – zaznaczył.
Poza Brunesem, szkoleniowiec Rakowa ma do dyspozycji wszystkich zawodników, poza kończącymi rekonwalescencję Ivim Lopezem i Jeanem Carlosem oraz wyłączonym z gry na dłuższy czas Władysławem Koczerhinem.
Mecz poprowadzą sędziowie z Francji, a głównym arbitrem będzie Jerome Brisard. Początek spotkania o godz. 20.
Raków potrzebuje co najmniej dwubramkowego zwycięstwa, by awansować, a jeśli po 90 minutach będzie wygrywać jednym golem, to arbiter zarządzi dogrywkę. Jeśli po niej sytuacja się nie zmieni, to zwycięzcę dwumeczu wyłonią rzuty karne.
Częstochowianie powrócą do kraju w piątek. Mają przylecieć na krakowskie lotnisko w Balicach, gdyż stamtąd będzie im bliżej do Niecieczy, gdzie w niedzielę czeka ich wyjazdowy mecz Ekstraklasy z Bruk-Bet Termalicą.