W przedostatniej kolejce Ligi Europy Hoffenheim nie tyle stawało przed wyzwaniem, co miało do zdobycia wyjątkowo trudny szczyt. By pozostać w grze o fazę play-off, musieli walczyć o punkty z Tottenhamem. Pewnym ułatwieniem wydawał się skład, w tym Brandon Austin w bramce, który w tym sezonie miał na koncie tylko jeden – zdecydowanie słaby – występ w barwach Kogutów.
Sprawdź szczegóły meczu Hoffenheim – Tottenham

Nawet z roszadami kadrowymi Koguty bardzo szybko zaczęły dziobać gospodarzy, osiągając prowadzenie już po dwóch minutach. W dodatku sprawili, że wyglądało to na najprostszą akcję świata. Z połowy boiska Pedro Porro posłał głęboką wrzutkę, a James Maddison przyjął efektownie i nie gorzej strzelił.
Zawodnicy Christiana Ilzera nie ustępowali w posiadaniu, oddawali nawet strzały, tyle że żaden z nich nie szedł choćby w światło bramki. Miejscowi liczyli na karnego po kontrowersyjnym kontakcie piłki z ręką w szesnastce Tottenhamu, ale dostali tylko drugiego gola. Tym razem Heung-Min Son wieńczył kontrę Kogutów uderzeniem, którego kozioł zdecydował o trafieniu.
Właśnie kontry wyglądały na szczególnie groźną broń Spurs. Miejscowi długimi fragmentami próbowali spenetrować tercję defensywną (dopiero w 33. minucie Tom Bischof), by następnie musieć szybko wracać i chronić swoją bramkę. Tottenham mógł podwyższyć, ale i Hoffenheim w doliczonym czasie powinno było złapać kontakt. Strzał Finna Ole Beckera został zablokowany.
Gospodarze gonili do końca
Od powrotu na boisko po przerwie, Hoffenheim naciskało coraz bardziej i bramka kontaktowa wisiała w powietrzu. Przez moment nawet dosłownie, gdy główka Andreja Kramaricia obiła poprzeczkę bramki Spurs. Chwilę później Chorwat układał sobie już piłkę na wapnie i dostał sygnał od arbitra, by wykonać rzut karny… i sędzia decyzję wstrzymał. Ruszył do ekranu, karnego odwołał i wciąż Niemcy nie mieli z meczu nic.
Dopiero nieudana kontra Tottenhamu w 68. minucie skończyła się błyskawiczną odpowiedzią. David Jurasek świetnie dograł z lewej, a Anton Stach nieco koślawo, acz skutecznie przeciął lot piłki i wcisnął ją do bramki. Poza radością stadion przeszyła też wielka ulga – w końcu się udało. I tym większy był ból, gdy chwilę później Hueng-Min Son wszedł lewą stroną w pole karne i uderzeniem z ostrego kąta dał 3:1.
Tottenham miał już tylko bezpiecznie dojechać do 90. minuty, Postecoglou zaplanował zmiany wytchnieniowe dla Maddisona i Sona, ale zanim Koreańczyk zdążył zejść z boiska, Hoffenheim zaatakowało ponownie. Wrzutka z prawej flanki wylądowała idealnie na głowie Davida Mokwy Ntusu na dalszym słupku i znów zrobiło się ciekawie. Koguty zostały zamknięte w swojej połowie i do końca drżały o wynik. Udało się utrzymać prowadzenie, Tottenham wygrywa i wita się z 1/8 finału.
