Yamal przyznał, że jego życie zmieniło się diametralnie od momentu dołączenia do pierwszej drużyny Barcelony pod wodzą Xaviego Hernándeza. "Wcześniej mogłem wychodzić z przyjaciółmi i o nic się nie martwić. Teraz nie mogę tego robić zbyt często. Pamiętam letnie treningi w Korei, Japonii czy Chinach, nie mogłem nigdzie pojechać. Ale w sumie jestem szczęśliwy" - powiedział na początku wywiadu.
Wielkim wsparciem dla wychowanka słynnej akademii piłkarskiej La Masia jest jego mama Sheila Ebana. "Nie mogła poświęcać mi tyle uwagi z powodu pracy, ale zawsze robiła mi obiad, nawet gdy wracałem późno do domu. Pamiętam, jak zaoszczędziła pieniądze, by kupić mi nową konsolę Playstation 4. W tamtym czasie znaczyło to dla mnie wszystko", wspomina Yamal, który do dziś lubi grać na konsoli.
"Teraz mam Playstation 5. Często gram z moim przyjacielem Bryanem, którego znam z akademii. Mimo że mam największy dom na świecie, większość czasu spędzam w pokoju gier" - przyznaje utalentowany młodzieniec.
Wynagrodził to swojej mamie, kupując nowy dom: "Zapytałem mamę, w jakiej okolicy chciałaby mieszkać. Sama wszystko wybrała. Teraz ma wszystko, czego potrzebuje. Widzę, że jest szczęśliwa. Jest moją królową. Kiedyś mieszkaliśmy w mieszkaniu, w którym kuchnia i sypialnia stanowiły jedno. Mój młodszy brat żyje dzieciństwem, którego ja nie miałem i to sprawia, że jestem bardzo szczęśliwy", wyjaśnia napastnik Barcelony.
Korzenie w Maroku i Gwinei
Yamal otwarcie mówił także o skomplikowanej historii swojej rodziny. Jego babcia przyjechała do Hiszpanii autobusem z Maroka i pracowała codziennie od rana do nocy, aby przywieźć swojego syna, ojca Yamala. "Mój ojciec przyjechał ze swoją siostrą, gdy mieli trzy lata. Moja babcia w tamtym czasie zapłaciła kobiecie, aby ich tu przywiozła", powiedział nowy numer 10 Blaugrany.
Z kolei jego matka pochodzi z Gwinei. "Przyjechała do Barcelony ze swoją babcią. Moi rodzice poznali się tutaj i na początku mieszkaliśmy w czymś w rodzaju domu dla młodych rodziców. Potem często się przeprowadzaliśmy - pewnego dnia znajomi wynajęli nam pokój, potem rodzice się rozstali i mieszkałem z mamą w Granollers" - wspomina Yamal, który przyznaje też, że w barcelońskiej akademii nie było mu łatwo.
"Pierwszy rok był dobry, ale potem przeniosłem się do La Masii i nagle znalazłem się wśród ludzi z zupełnie innej klasy społecznej. W ogóle nie czułem się komfortowo, nie czułem się tam swobodnie. To było trudne. Może dzisiaj patrzyłbym na to trochę inaczej, ale niczego nie żałuję. Wszystko miało sens" - mówi.
Albo piłka nożna, albo nic
Yamal przyznał, że nigdy nie wątpił w to, że zostanie piłkarzem. "Chciałbym kiedyś pójść na uniwersytet, ale nie sądzę, bym był typem ucznia. Powiedziałem moim rodzicom: 'Jeśli liczycie na to, że będę wykonywał 'normalną pracę', to mamy przechlapane. Ale jeśli liczą na to, że będę zarabiał na życie grając w piłkę nożną, to nie muszą się martwić" - uśmiechnął się Yamal.