Więcej

Julio Tous: "Zrozumienie kontuzji jest jednym z najbardziej złożonych zagadnień"

Julio Tous w rozmowie z Flashscore.
Julio Tous w rozmowie z Flashscore.Flashscore
"Poziom zawodowych piłkarzy to grupa wysokiego ryzyka" - przekonuje trener przygotowania fizycznego Barcelony, Julio Tous. Nie zna recepty na eliminację kontuzji ze sportu, za to stara się zmniejszyć ich częstotliwość. A w piłce odnalazł świat pełen sportowych wyzwań, od reprezentacji Włoch, przez Juventus i Chelsea.

Kontynuujemy drugą część wywiadu, który nasz kolega Sergio Levinsky przeprowadził z trenerem fizycznym Barcelony, Julio Tousem. Przypomnijmy, że w pierwszej części Tous poruszał przygotowanie fizyczne Yamala czy Lewandowskiego, a także mówił o przeciążeniu, jakie spowodują u ligowych rywali Klubowe Mistrzostwa Świata.

Chciałbym zapytać o Real Madryt i kontuzje. Dużo mówi się o metodzie Pintusa, o energii. Co się stało, że obrona jest w stanie ruiny?

Temat kontuzji, dla tych z nas, którzy poświęcili wiele czasu na jego zgłębianie jest jednym z najbardziej złożonych tematów, jakie istnieją. Złożoność nie polega na tym, że jest on skomplikowany. Bardziej na tym, że kiedy myślisz, że już go zrozumiałeś, zdajesz sobie sprawę, że nic nie zrozumiałeś.

Samochód jest skomplikowany, ale jest już rozwiązany. Wszędzie na świecie wiadomo, jak zbudować samochód. Ale jest to skomplikowany system, ponieważ nikt z nas nie byłby w stanie pójść do sklepu z narzędziami i samodzielnie zrobić samochód. Ogólnie wiemy, jak to zrobić, a skomplikowane może być doskonalenie. Więc jeśli chcesz Ferrari lub coś podobnego, musisz pomyśleć o tym trochę więcej. Przez złożoność rozumiemy coś, co stale ewoluuje.

Sama piłka nożna, ze względu na swoją nieodłączną zmienność, wciąż dostarcza rzeczy, których nikt się nie spodziewał. Są nieoczekiwane wydarzenia, czarne łabędzie - jak nazwał je Talet - i niesamowite rzeczy, o których mówisz: "Nie mogę w to uwierzyć. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło w historii, a jednak się wydarzyło". Oczywiście oznacza to, że kontuzje są również wydarzeniami, które bardzo trudno przewidzieć. Możemy więc zbliżyć się do próby ich zrozumienia i ograniczenia, ale nie będziemy w stanie ich wyeliminować. Byłoby to równie naiwne, co powiedzenie: "Zamierzam wprowadzić przepisy, które raz na zawsze wyeliminują wypadki drogowe". To oszukiwanie samego siebie, ponieważ co najwyżej uda się zmniejszyć liczbę wypadków. Masz ograniczone środki: ograniczenie prędkości, znaki, dodatkowe pasy. Można mieć wiele pomysłów na eliminację wypadków, ale nagle pojawi się nowa okoliczność powodująca wypadki. Podobnie jest z urazami.

Badań nad urazami nie brakuje, sporo już wiemy.

Wiemy, że cała praca nerwowo-mięśniowa w połączeniu z zaawansowaną fizjoterapią może ogromnie zmniejszyć ryzyko i istnieje nauka, która to potwierdza. Ale badania, bądźmy szczerzy, nie są tworzone dla elitarnych piłkarzy. To nauka o całych populacjach, które nie są na tym poziomie wydolności i eksploatacji. Poziom zawodowych piłkarzy to grupa wysokiego ryzyka. To tak, jakbym porównał pilotów linii lotniczych: czym innym jest regularne obsługiwanie kursów, a czym innym uniknięcie rozbicia w Andach. I trzeba wielokrotnie przerobić ten ekstremalny wariant, żeby móc sprawdzić zachowanie organizmu w meczu Barcelona-Mallorca. I właśnie w tym kierunku zmierzam. Nie udało nam się urazów wyeliminować, udało nam się je zminimalizować.

Oczywiście bardzo trudno jest powiedzieć, na przykładzie Realu Madryt, co mogli zrobić inaczej. Może to być kwestia zmiennych, których nie możemy kontrolować. Istnieje wiele zmiennych zewnętrznych, które również muszą być uwzględnione w równaniu i dzieje się to często w dzisiejszym futbolu. Jest np. personel zewnętrzny, z którym często trudno jest koordynować działania. Ponieważ piłkarze przeszli na model amerykański, w którym coraz częściej mają własnych pracowników, management i asystentów, niezależnych od klubu. Wiele klubów próbowało to wyeliminować, ale było to bardzo trudne. Więc to istnieje i wprowadza dodatkowe czynniki.

Masz bardzo długą karierę w wielu klubach, w tym w reprezentacji Włoch. Jakie to uczucie widzieć Sampdorię walczącą o uniknięcie spadku do Serie C?

To było bardzo trudne, ponieważ myślę, że każdy zostawia swoje serce we wszystkich miejscach, w których pracował, nawet jeśli sprawy potoczyły się dla ciebie trochę źle. Któregoś dnia czytałem artykuł i zalałem się łzami, ponieważ myślałem o tym wspaniałym środowisku, Bogliasco i całym cudownym obszarze Ligurii w kierunku Cinque Terre. I powiedziałem: "Mój Boże, nie mogę uwierzyć, że Sampdoria spadła" (z powodu bankructwa Brescii jeszcze nie - przyp. red.). A do tego oczywiście przyjaźniłem się z trenerem przygotowania fizycznego, którym był Paolo Bertelli, który był z Pirlo na początku sezonu. I oczywiście pracowaliśmy razem trzy, dwa, pięć, siedem lat, a przyjaźń była bardzo bliska.

Prawda jest taka, że ​​to, co wydarzyło się z Sampdorią, było tragedią. To był dramat, ponieważ dla mnie to zawsze był wielki klub i traktowali mnie fantastycznie. I naprawdę dla mnie to początek całej późniejszej podróży, ponieważ był tam dyrektor Marotta, który później przeniósł się do Juve, zabrali mnie do Juve i ostatecznie do Interu. To była ciekawa rzecz. Przejęli działający model, który zapoczątkowaliśmy w Sampdorii. Przekazaliśmy go Juve od samego początku. Potem poszedłem do drużyny narodowej z Conte. Rozwinęli go tam, a potem Marotta przeszedł z Juve do Interu i teraz rozwija go w Interze. I to trochę zabawne, że udało się powtórzyć sukces, prawda? Ponieważ Sampdoria wprowadziła ten model wtedy do UEFA z bardzo dobrymi wynikami. Potem Juve miało złoty okres dziewięciu Scudetto z rzędu. A teraz Inter, cóż, prawdopodobnie myślę, że są punktem odniesienia we Włoszech w ostatnich latach.

Mój pierwszy rok w Juve był tym pod największą presją

Pracowałeś z Conte, a także z reprezentacją Włoch w Juve. Jak wyglądała praca z nim?

Pierwsze prace nie były pełnoetatowe, zwykle odbywały się w okresie przedsezonowym. Rozpoczynałem pracę, a potem przechodziłem okresowo. To były elementy, które działały. Działały dobrze, ale zdajesz sobie sprawę, że to nie jest tak dobre, jak bycie tam każdego dnia i próba rozwiązania każdego pojawiającego się problemu na bieżąco. Potem przybyłem do Juve i spotkałem Conte. Wrócił do Juve ze straszną presją, ponieważ dwa razy z rzędu zajęli siódme miejsce. Pamiętam pierwszy rok. Nie powiem, że to było piekło, ale to prawdopodobnie moment w mojej karierze, w którym czułem największą presję.

Trzeba było osiągać wyniki i wszystko musiało iść dobrze, bez względu na okoliczności. Oczywiście dla trenera ta presja była bardzo odczuwalna, ponieważ była to okazja życia, a sam był piłkarzem Juve. Oczywiście musieliśmy sobie z tym jakoś poradzić. I pojawił się kolejny "czarny łabędź", który nigdy się nie powtórzył, a mianowicie zakończenie sezonu bez porażki (2012 rok - red.). To nigdy nie zdarzyło się we Włoszech i były to 43 mecze bez przegranej, a przegraliśmy tylko finał pucharu w Rzymie przeciwko Napoli. Więc oczywiście, kiedy to się udaje, cała presja schodzi i zapominasz o wszystkich problemach.

Nigdy nie widziałem takiej fety jak ta z mojego pierwszego Scudetto w Turynie

Mogę sobie wyobrazić kontrast tego, co musiało być presją przez cały rok, a potem końcowe świętowanie i moment uniesienia.

Nigdy nie widziałem takiej celebracji. Po samym meczu było emocjonalnie, ale to, czego doświadczyłem w Turynie, kiedy wygrałem swoje pierwsze Scudetto? Byłem całkowicie zszokowany i przytłoczony. Mam na myśli, jak ludzie wyszli na ulice. Byli może 10 lat bez tytułu, ponieważ został im odebrany z powodu afery Calciopoli. To było wyzwolenie, niesamowite katharsis. I oczywiście my wszyscy również zostaliśmy wyzwoleni, ponieważ było nam bardzo ciężko. Zaczynaliśmy, jak to się mówi po angielsku, jako underdog. I w końcu wszystko dobrze się skończyło.

Co się stało? To, że w końcu Juve naprawdę zmieniło drużynę. Mieli wielu mistrzów świata w słusznym wieku. Pamiętam Lucę Toniego, Iaquintę, Fabio Grosso, którzy nie liczyli się dla trenera i potem, cóż, zaczęli odmładzać zespół. Następnie, w drugim roku przyszedł Pogba, Arturo Vidal przyszedł pod koniec przygotowań, zespół został bardzo wzmocniony. A wisienką na torcie trzech lat, w których tam byliśmy, było pozyskanie Teveza jako napastnika wraz z Llorente, który miał niesamowity sezon (2013/14 - red.). Jeśli dobrze pamiętam, powiedziałbym, że Tevez strzelił 20 bramek, a Llorente 17 lub 18. I ten sezon był apogeum, ponieważ Juventus zdobył 102 punkty, co nie sądzę, aby kiedykolwiek zostało pobite w dużych ligach.

I nie było tak dużej presji jak wcześniej? To znaczy, czy poczułeś zmianę?

Trochę złagodniała. To znaczy, zawsze będziesz miał presję z Conte, ale naprawdę, w porównaniu do pierwszego roku ulga i najwyżej "stres pourazowy". Pamiętam, że przed sezonem w kompleksie Bardonecchia było tak, jakbyśmy byli oblężeni, pełno tifosi, z dużym napięciem i można było poczuć atmosferę. To była prawdziwa presja. I wtedy zrozumiałem, zawsze powtarzam, że po takim doświadczeniu wszystko, co stanie na mojej drodze, będzie wydawało się łatwe.

Premier League to inne doświadczenie niż pozostałe ligi

Pamiętam, jak Victor Moses mówił o tobie bardzo pochlebnie z powodu twojego świetnego sezonu w Chelsea.

To było wspaniałe doświadczenie, ponieważ Chelsea jest również bardzo wyjątkowym klubem, a doświadczenie Premiership jest nieco inne niż pozostałych rozgrywkach, w których pracowałem. Ponieważ boiska są w centrum miasta pełne pubów wokół, z ludźmi świętującymi, mecze o 15:00, 16:00. Nie mówię, że wszyscy są pijani, ale wszyscy są szczęśliwi, a potem po meczu mogą świętować, to jest jak liturgia, która cię wciąga.

Atmosfera na Stamford Bridge była wspaniała i to bardzo pomogło. Był to więc bardzo dobrze zorganizowany klub, z absolutnie amerykańskim modelem. W rzeczywistości osobą odpowiedzialną był prawnik z Nowego Jorku z ogromnym doświadczeniem. Nazywał się Bruce Buck i była to raczej firma, franczyza NBA niż drużyna piłkarska. Byliśmy w stanie interweniować od samego początku z zawodnikami, bo drużyna znajdowała się w nietypowym momencie. Wygrali ligę dwa sezony wcześniej i wygrali ją okazale, z Mourinho, a w następnym sezonie zajęli dziesiąte miejsce. Zwolnili Mourinho, przyszedł Hiddink i to była katastrofa. Byli całkowicie pozbawieni wszystkiego, co ważne dla tak potężnego klubu i byli poza europejskimi rozgrywkami. Mogliśmy więc skupić się na lidze i na nią przygotować zawodników.

Jak to się stało, że Cesc Fabregas, który miał świetny sezon, był zmiennikiem?

Co się dzieje? Kiedy trenujesz ludzi na tym poziomie, systematycznie, każdy tydzień jest jasno rozpisany, możesz mieć jeden lub dwa dni wolnego. Wszystko jest o wiele łatwiejsze. Oczywiście w piłce nożnej jest więcej zmiennych i może być przeciwnik, który jest lepszy od ciebie. Ale w tamtym przypadku był świetny skład, z najlepszym Hazardem, z Diego Costą. I wyobraźmy sobie, że Cesc Fabregas, który miał świetny sezon i dał chyba 10 asyst, był zmiennikiem i rozegrał kilka meczów. Kante, który był najlepszym zawodnikiem w Premiership, Matić, David Luiz w obronie, Thibaut Courtois w bramce. Cóż, to był wielki skład. Następnie wygraliśmy ligę z dużą różnicą i dotarliśmy do finału pucharu, który przegraliśmy z powodu rzutu karnego, co moim zdaniem było niesprawiedliwe. Nie było VAR i nie wygraliśmy podwójnej korony, ale to był fantastyczny rok. My byliśmy w stanie interweniować bardzo sprawnie, ponieważ mieliśmy cały tydzień, a gracze, na przykład Victor Moses, pracowali bardzo ciężko.

Mogłeś zrobić wszystko idealnie, z czasem regeneracji, z dobrym obciążeniem pracą. A kiedy masz taką jakość, myślę, że to normalne, że pojawiają się takie wyniki. Oczywiście, z zawodnikami, którzy mogą nie być tak dobrzy, jest to niezwykle trudne na tym poziomie, ponieważ nie zapominajmy, że był to pierwszy sezon Guardioli w City, a Mourinho pierwszy w United.  I w zasadzie liga miała być pomiędzy nimi dwoma, a my ją wygraliśmy.

Julio Tous podczas pobytu w Interze
Julio Tous podczas pobytu w InterzeČTK / AP / Jonathan Moscrop

Tak, znów mówi się o pojedynku Guardiola-Mourinho. Ale w Anglii.

Dokładnie. Tamten rok był fantastyczny, a w następnym było więcej problemów, ponieważ odszedł Diego Costa, odszedł Matić, dwóch bardzo ważnych zawodników pierwszego zespołu. David Luiz nie miał takiej ciągłości i nie poszło tak dobrze. Wygraliśmy FA Cup, co jest bardzo trudne i rozpoczęliśmy sezon w następnym roku, ale zostaliśmy zwolnieni. Mieliśmy rok urlopu, a potem znaleźliśmy się w Mediolanie, w Interze.

Wcześniej miałeś doświadczenie w reprezentacji Włoch, która przeżywa kryzys po opuszczeniu dwóch mundiali. Czy uważasz, że jest to kwestia przystosowania się do zmian w piłce nożnej, czy może jest jakiś inny problem fizyczny?

Jak zawsze, bardzo trudno jest o tym mówić jednoznacznie. Bo nie zapominajmy, że Włochy były również mistrzami Europy w tym okresie. To niesamowite, to kolejny czarny łabędź, którego nikt się nie spodziewał. Włochy były mistrzami Europy i przynajmniej Chiellini oraz spółka odeszli z tą chwałą.

Wracając do jakości organicznej: włoska drużyna z 2006 roku, jeśli spojrzeć na skład personalny, to świetny zespół. Miałem okazję pracować z kilkoma z tych mistrzów świata i byli to ludzie, których znałem z tamtej drużyny. Byli niezwykli z mojego osobistego punktu widzenia, ale też jako zawodnicy. Mówię o Buffonie, Del Piero, Pirlo, Barzaglim, Fabio Grosso i Luce. Tak, Luca Toni, Iaquinta. Pracowałem z nimi wszystkimi w pewnym momencie i byli to faceci, o których można było powiedzieć "teraz rozumiem, dlaczego ci faceci zostali mistrzami świata".

Rossi, którego miałem później w drużynie narodowej, i wymieniłbym jeszcze wielu innych. Ta drużyna narodowa była niesamowita. Pamiętam kolejne lata, pamiętam pierwszy rok Juve, zdobyli srebro w mistrzostwach Europy (2012) przeciwko Hiszpanii, Hiszpania pokonała ich 4:0. Wrócili bardzo zdenerwowani, ponieważ widzieli, że Hiszpania już odjechała, że dokonali przełomu. Ale później byli w stanie pokonać Hiszpanię. W rzeczywistości, kiedy byliśmy tam, na mistrzostwach Europy we Francji, pokonaliśmy Hiszpanię z Włochami, co było dla mnie słodko-gorzkim, ogromnym uczuciem. Więc fakt, że nie mieli tej ciągłości wyników, szczerze mówiąc, przypisuję bardziej cyklom, jak to miało miejsce również w przypadku reprezentacji Hiszpanii.

Conte: jeden z największych zwycięzców, jakich znam

Mówiłeś już o Conte, ale jaki jest Conte? Gdybyś miał podkreślić coś szczególnego w Conte, co byś powiedział?

Cóż, niepohamowana pasja, przede wszystkim do piłki nożnej, do wygrywania. Innymi słowy, to jeden z największych zwycięzców, jakich znam. I oczywiście, cała ta niekontrolowana pasja, bez filtrów... nie jest łatwo z nią żyć. Zawsze kiedy wygrywasz, cóż, wszystko wydaje się iść lekko. W dniu, w którym przegrywasz, lepiej się ukryć, prawda? Ale myślę, że jego kariera mówi sama za siebie i to, co udało mu się osiągnąć, zwłaszcza w drużynach, za które nikt nie dał ani grosza - myślę, że jest to bardzo niezwykłe. I jeśli miałbyś mnie zapytać o jakieś słowo, byłoby to "zwycięzca". Zwycięzca, który znów był o krok od Scudetto (wywiad przeprowadzono zanim faktycznie wygrał mistrzostwo Włoch z Napoli).

Włochy to kraj, w którym Hiszpan czuje się jak w domu

Skupiając się na sobie, jak przystosowałeś się do tak wielu zmian?

Włochy były dla mnie bardzo łatwe, ponieważ myślę, że to nie są fratelli (bracia), ale bardziej kuzyni. Więc jest to bardzo łatwe. Kiedy zaczynałem, mniejsze miasta, takie jak Genua czy Turyn, nie były tak dobrze skomunikowane. Nie można było nawet polecieć bezpośrednim lotem. Trzeba było lecieć przez Frankfurt, Madryt i tak dalej, a to było trochę kłopotliwe. A jeśli nie, to trzeba było wynająć samochód z Mediolanu, z Malpensy i tak dalej. I to trochę komplikowało sprawę. Bo tak naprawdę bezpośrednim lotem to jest godzina i trochę, a trzeba było kombinować. Kulturowo jesteśmy bardzo podobni, myślę, że jest to kraj, w którym Hiszpan, powiedziałbym nawet, że bardziej niż w Portugalii, może poczuć się jak w domu.

Przede wszystkim dlatego, że bardzo nas lubią. Prawie wszyscy rozumieją hiszpański, spędzili tu wakacje i prawdopodobnie znają nas lepiej niż my ich. Ponieważ Hiszpanie niezbyt często wyjeżdżają tam na wakacje. Oczywiście jeżdżą, ale nie tak często jak Włosi tutaj. A włoska kolonia w Hiszpanii jest obecnie ogromna, więc te więzi istnieją. Było mi więc bardzo łatwo. Być może najgorszą rzeczą była pogoda w Turynie, olej napędowy w moim samochodzie zamarzł raz na lotnisku przy -18 stopniach, ponieważ to Alpy. W Mediolanie też jest ostra zimowa pogoda. Ale co do reszty, cóż, jedzenie, nic do zarzucenia. Adaptacja, ludzie z reguły uroczy. Bardzo łatwo.

A potem Anglia, która jest następnym krajem, gdzie miałem wielką przewagę, a mianowicie ukończyłem studia przeduniwersyteckie w Stanach Zjednoczonych. Znałem więc bardzo dobrze język angielski i w rzeczywistości byłem często tłumaczem włoskich kolegów, którzy nie byli biegli. Myślę, że zintegrowałem się znacznie lepiej niż oni ze względu na język, którym biegle się posługiwałem. I mogę powiedzieć, że mówiłem płynniej po angielsku niż po włosku. Włoskiego nauczyłem się bez chodzenia na zajęcia. Uczę się go, bo jest bardzo podobny, a ja bardzo lubię czytać. Zanim wyjechałem do Włoch, wiele lat wcześniej, czytałem magazyn Komitetu Olimpijskiego, Scuola dello Sport, magazyn CONI i znałem język, ale nie byłem biegły i stopniowo go łapałem. Popełniłem jednak wiele błędów. Stworzyłem swój włosko-hiszpański, wszystko zmyśliłem, a oni śmiali się wniebogłosy i na wszystko się zgadzali.

Z drugiej strony, w języku angielskim nie popełniałem błędów, może miałem grubszy akcent, ale nauczyłem się go dobrze i nie było błędów gramatycznych. Za to kultura angielska... jedyną rzeczą, którą mógłbym wytknąć, jest to, że zawsze czują się... nie wiem, czy mogę powiedzieć słowo "lepsi". Patrzą na nas z południa... no właśnie, jak na południowców. Ale tak samo jest wszędzie, gdzie byłem na całym świecie. Kiedy cię poznają i zobaczą, że jesteś profesjonalistą, to domniemanie, które mogą mieć, znika.

Nie mogę więc narzekać, ponieważ byłem również fantastycznie traktowany, a Chelsea to świetny klub, bardzo dobrze zorganizowany. No i oczywiście życie w Londynie było wspaniałe, bo dla mnie to taki europejski Nowy Jork. I zawsze powtarzam to samo: mamy co najmniej dwa miasta w Hiszpanii, Barcelonę i Madryt, które są przykładem jakości życia, możliwości zatrudnienia i myślę, że obecnie nie mamy czego zazdrościć nawet dużym miastom, takim jak Londyn, Paryż, itp. Ponieważ rozwój Hiszpanii w ostatnich latach był niesamowity, a przede wszystkim te miejsca są świetne do życia.

Na koniec, kim jest Julio Tous? Gdybyś miał opisać siebie, co byś o sobie powiedział?

Cóż, nie wiem, wciąż próbuję odkryć siebie. Ale może powiedziałbym, że pomimo mojego wieku i wielu zakrętów w moim życiu, rozczarowań, złych doświadczeń i tak dalej, zawsze chciałem iść naprzód i nie sądzę, żebym stracił entuzjazm. Myślę więc, że jest to siła napędowa w życiu każdego profesjonalisty czy każdego w ogóle, aby nigdy nie tracić entuzjazmu i zawsze iść naprzód.

Znałem wielu architektów i pewnego dnia wyjaśnili mi, dlaczego zawód architekta jest tak trwały. A to dlatego, że zwykle nie przestają projektować aż do śmierci. Jest wielu architektów na najwyższym poziomie, którzy nadal pracują w wieku 95 lat, a to dlatego, że zawsze mają projekt. Posiadanie projektów i chęć robienia różnych rzeczy to dla mnie smak życia, a w dniu, w którym ich zabraknie, pojawi się problem. Uważam się więc za entuzjastyczną osobę, która zawsze chce się rozwijać i uczyć. Ponieważ jestem bardzo ciekawską osobą, lubię wiele rzeczy i zawsze jestem głodny wiedzy.