Przed niedzielnym meczem Barcelony w Madrycie kluczowe pytanie brzmiało: czy Robert Lewandowski wróci do składu przed zgrupowaniem reprezentacji? Odpowiedź rozwiała nasze nadzieje, za to Barca przyjechała z dwoma Polakami na ławce.
Sprawdź szczegóły meczu Rayo Vallecano – Barcelona
Karny uratował pierwszą połowę Barcy
Oba zespoły zaczęły od bardzo szybkiej gry, tyle że po każdej ze stron brakowało precyzji i początkowo niewiele wynikało z kolejnych prób ataku. Dopiero w 12. minucie zrobiło się gorąco, gdy Andrei Ratiu przyjął piłkę w polu karnym i huknął na bramkę, a Joan Garcia popisał się świetną interwencją.
To Barcelona wyglądała na bardziej chaotyczną, rozgrywając jeden z najsłabszych meczów w ostatnim czasie przeciwko zdeterminowanemu rywalowi. Z wyraźnymi błędami w obronie i niezmordowanym Isim Palazonem w natarciu, Joan Garcia musiał interweniować w sumie trzykrotnie do przerwy.
Prawie bez akcji podbramkowych, Barca doczekała się przełamania dopiero pod koniec pierwszej połowy. W 38. minucie Lamine Yamal został sfaulowany w polu karnym, co – przy niesprawnym chwilowo systemie VAR (brak łączności) – spowodowało ogromne kontrowersje wśród miejscowych. Faul był, był też karny i to pierwsza jedenastka wykonana przez Yamala.
Prowadzenie do przerwy mogło jeszcze wzrosnąć przed przerwą, jednak Dani Olmo w doliczonym czasie haniebnie spudłował z 10 metrów na wprost bramki. Tuż po powrocie strzał Palazona wysłał kolejne ostrzeżenie Barcelonie, której gra niemal natychmiast się poprawiła… na chwilę. Na więcej Rayo nie zamierzało pozwolić, jak mały pies biegający ze zdwojoną szybkością wokół większego.
Tylko Garcia uratował Barcę
Brak reakcji Dumy Katalonii musiał się zemścić i nie pomogło wprowadzenie Rashforda z Ferminem Lopezem. Dwie minuty po ich wejściu fatalny błąd Erica Garcii oddał piłkę gospodarzom, a Jorge de Frutos pokonał Garcię. Tym razem chorągiewka liniowego unieważniła trafienie, ale już w 66. minucie ratunku nie było: rzut rożny znalazł świeżo wprowadzonego Frana Pereza kompletnie samego na dalszym słupku, a ten od poprzeczki wpakował piłkę do bramki.
Jak w reklamie baterii sprzed lat, madrytczykom nie kończyła się energia i w 73. minucie powinno być 2:1 dla nich. De Frutos urwał się sam na sam i tylko genialny Garcia w bramce zdołał go zatrzymać. Na ostatni kwadrans weszli Gerard Martin i Robert Lewandowski, ale obrońcy Rayo nie mieli litości, ostra gra oznaczała neutralizację Barcy przed polem karnym.
Z kolei gospodarze szli jak w masło: w 85. minucie rajd prawą flanką pozwolił Isi Palazonowi huknąć. Garrcia obronił, dobitkę do siatki wpakował Sergio Camello, tyle że już ze spalonego. Bramkarz Barcy ratował ją również w 90. minucie, zatrzymując i strzał, i dobitkę. Nawet w doliczonym czasie gry Rayo pressowało na połowie Blaugrany i do końca nie było gwarancji przetrwania. W tych okolicznościach remis to sukces Barcelony, zawdzięczany bramkarzowi.
