Spotkanie rozgrywane na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan rozpoczęło się dla gości wyśmienicie. Już w 6. minucie Orjan Nyland obronił efektowny strzał Lamine Yamala, ale już po chwili skapitulował. Po rzucie rożnym piłka trafiła do Roberta Lewandowskiego, który świetnie odnalazł się w polu karnym i zdobył swojego 19. gola w sezonie.
Kibice z Katalonii cieszyli się z prowadzenia jedynie kilkadziesiąt sekund. W kolejnej akcji gospodarze przeprowadzili błyskawiczny kontratak, po którym Wojciecha Szczęsnego pokonał Ruben Vargas, korzystając z idealnego dogrania Saula Nigueza.
Polski bramkarz po kilku chwilach musiał powstrzymać także Isaaca Romero i według rywali, zrobił to nieprzepisowo. Sędzia Alejandro Hernandez nie zdecydował się jednak podyktować rzutu karnego.
W 17. minucie doszło do pierwszej wymuszonej zmiany. W jednym ze starć mocno ucierpiał Ronald Araujo. Trener Hansi Flick wolał nie ryzykować i ściągnął z boiska wracającego po kontuzji obrońcę, posyłając na plac gry Pau Cubarsiego.
W dalszej części Blaugrana znacznie przeważała w posiadaniu piłki, jednak najlepszą okazję przed przerwą stworzyli sobie gospodarze. W doliczonym czasie gry przewrotką z pola karnego uderzał Dodi Lukebakio, ale fantastycznym refleksem popisał się Szczęsny.
Druga odsłona meczu rozpoczęła się jak pierwsza, od gola dla Barcelony. Tuż po wznowieniu gry kolejne precyzyjne dośrodkowanie w pole karne posłał Pedri, a piłkę w siatce umieścił Fermin Lopez, który chwilę wcześniej pojawił się na murawie.
Minęło niecałe dziesięć minut, a goście wygrywali już 3:1, kiedy akcję w swoim stylu przeprowadził Raphinha i mocnym strzałem tuż przy słupku nie dał szans golkiperowi. Zawodnicy Sevilli byli jednak wściekli, gdyż w poprzedniej akcji według nich w szesnastce popychany przez Julesa Kounde był Djibril Sow.
Arbiter w tej sytuacji nie podyktował jednak rzutu karnego, ale zareagował w 60. minucie, kiedy brutalny faul na tym samym zawodniku popełnił Lopez. Sędzia podszedł do monitora VAR i po szybkiej analizie pokazał strzelcowi gola czerwoną kartkę.

Podopieczni trenera Pimienty mieli zatem sporo czasu gry w przewadze, ale nie potrafili go wykorzystać, gdyż defensywa przeciwników była dla nich praktycznie nie do przejścia. Co więcej, w samej końcówce to kolejny rezerwowy Eric Garcia podwyższył prowadzenie na 4:1, ustalając tym samym wynik spotkania.