Absolutni faworyci grupy D podczas Klubowych Mistrzostw Świata FIFA podejmowali amerykańskiego beniaminka. Los Angeles FC nie tylko przecież nie grało w nowym turnieju, ale i w żadnych interkontynentalnych rozgrywkach.
Amerykanie mogli liczyć na sektor najwierniejszych fanów (do przebycia mieli 3500 km), zaś Chelsea ma kibiców na całym świecie. I tylko niewielu pofatygowało się do Atlanty, gdzie piłkarzy przed pierwszym gwizdkiem witał pustawy stadion.
Sprawdź szczegóły meczu Chelsea – Los Angeles FC

Zgodnie z oczekiwaniami zwycięzcy Ligi Konferencji od pierwszych minut narzucali rytm, wysokim pressingiem obezwładniając zawodników z Kalifornii. Długo jednak nie byli w stanie wykreować dzięki temu jasnej sytuacji. Tuż przed kwadransem Noni Madueke nie zdołał zgasić dobrze piłki przed otwartym światłem bramki, co skończyło się kontrą. Ale – jak niemal wszystkie próby LAFC w pierwszej połowie – zagrożenie skończyło się tuż za linią połowy boiska.
The Blues wydawali się mieć mecz pod pełną kontrolą i tylko kurczowa obrona LAFC trzymała wynik na wodzy. Wybijane wrzutki Pedro Neto, blokowane strzały Palmera – nic nie wchodziło. Madueke miał bardzo dobrą okazję w 17. minucie, ale Hugo Lloris zatrzymał jego uderzenie. Po 20 minutach Palmer nie dokręcił z kolei piłki do bramki i dopiero po 33 minutach impas udało się przełamać. Nicolas Jackson z połowy boiska prostopadłą piłką wypuścił Pedro Neto, ten położył obrońcę i wpakował piłkę do bramki LAFC.
_______________________________________________
Sponsorowane:
Klubowe Mistrzostwa Świata FIFA – każdy mecz za darmo, tylko na DAZN.
Zaloguj się tutaj i zacznij oglądać.
_______________________________________________
Wynik wydawał się logiczną konsekwencją wydarzeń na boisku i kwestią czasu powinny być kolejne gole, prawda? Nic z tego, Kalifornijczycy zrozumieli powagę swojego położenia i w ostatnim kwadransie przed przerwą próbowali napsuć możliwie dużo krwi Chelsea, kończąc z jednym strzałem.
Po zmianie stron przewaga w posiadaniu piłki pozostawała po stronie londyńczyków, ale w liczbie groźnych sytuacji bliżej było już równowagi. Zespół z MLS pokazał, że ma swoje atuty, gdy w 56. minucie Denis Bouanga poradził sobie z Pedro Neto na plecach i oddał groźny strzał, który Robert Sanchez stopą wybił poza światło bramki.
The Blues wydawali się o krok od trafienia na zamknięcie meczu, tyle że tego kroku wciąż im brakowało. W 69. minucie Delap nie znalazł Enzo Fernandeza wycofaniem, a parę minut później Ryan Hollingshead ruszył z rajdem lewą stroną zwieńczonym strzałem tuż nad poprzeczką. LAFC mogło jeszcze zaskoczyć faworytów.
Dopiero w 79. minucie udało się Chelsea przesądzić o wygranej. Liam Delap miękko wrzucił piłkę przed bramkę, wprost na nogę szarżującego Enzo, który zgasił piłkę i drugim kontaktem pokonał Llorisa jak mistrz świata mistrza świata. Minęły zaledwie sekundy, a już toczyła się kolejna batalia pod drugą bramką, gdzie Sanchez instynktownie ratował swoją drużynę przed golem kontaktowym dla LAFC.
Końcówka rozgrywała się już w niższej temperaturze, bo i trudno było wyobrazić sobie powrót LAFC po dwóch straconych golach. Żal tylko Pedro Neto, który wyróżniał się przez cały mecz, a brakło mu parę centymetrów, by w ostatniej sekundzie doliczonego czasu występ zwieńczyć bramką.
