Więcej

Tottenham ze świetnym debiutantem w bramce pokonuje nieskuteczny Liverpool w EFL Cup

Tottenham z debiutantem w bramce pokonuje nieskuteczny Liverpool w EFL Cup
Tottenham z debiutantem w bramce pokonuje nieskuteczny Liverpool w EFL CupSports Press Photo / ddp USA / Profimedia
Więcej kontrowersji niż efektownej gry, a jednak Tottenham może po tym meczu sobie pogratulować: Liverpool pokonany w Londynie, debiutancki gol Bergvalla i zasłużone czyste konto świeżo wstawionego do bramki Kinskiego. Czego chcieć więcej? Może tylko wyższej zaliczki przed rewanżem...

W drugiej parze półfinału Pucharu Ligi spotykali się Tottenham i Liverpool, autorzy niedawnego sensacyjnego wyniku 3:6. Ponieważ w EFL Cup obowiązuje dwumecz, powtórki z ostatniego rezultatu trudno było się spodziewać, obie ekipy miały sporo do stracenia przed rewanżem.

Sprawdź szczegóły meczu Tottenham - Liverpool

Składy i noty za mecz Tottenham - Liverpool
Składy i noty za mecz Tottenham - LiverpoolFlashscore

Uraz Bentancura największym wydarzeniem pierwszej połowy

Optycznie lepiej zaczęły Koguty, co po 5 minutach potwierdził Dragusin po rzucie rożnym, zatrzymany przez Alissona. Po kolejnej wrzutce skupienie było już nie na sporcie, a na sytuacji zdrowotnej Rodrigo Bentancura, który padł jak rażony piorunem na murawę i przez ponad 10 minut gra została wstrzymana. Dopiero w przerwie Tottenham wydał komunikat, że zawodnik jest przytomny i komunikatywny. Debiutujący w Londynie czeski bramkarz Antonin Kinsky nie miał wiele roboty, choć w 23. minucie próbował postraszyć go Salah, niecelnie.

Choć oba zespoły potrafią prezentować piękny futbol, oba grały z gwiazdami w składzie, to pierwsza połowa toczyła się w nieprzyjemnie spokojnym rytmie i przyzwoita statystyka strzałów nie oddaje niskiej jakości widowiska. Przełamaniem zapachniało w doliczonym czasie pierwszej połowy, choć tym razem długie uderzenie Cody’ego Gakpo skończyło bezpiecznie w rękawicach Kinskiego. 

Solanke stracił gola, za to asystował Bergvallowi

Po powrocie z szatni bliżej otwarcia wyniku byli gospodarze, choć przy wielkim udziale Alissona. Ten w 56. minucie cieszył się z okiwania Bergvalla, ale sam pośliznął się i Bergvall odegrał do Pedro Porro, którego cudem zablokował Van Dijk. Alisson pozbierał się z ziemi, jednak druga próba Porro poleciała poza światło bramki. Sytuacja bardzo pasująca do obrazu gry – nawet błędy nie były karane.

Kluczową zmianą wydawało się wprowadzenie Trenta Alexandra-Arnolda, który pozwolił Liverpoolowi wrzucić wyższy bieg i ofensywa The Reds ruszyła z miejsca. Najpierw w 69. minucie wychodzący Kinsky świetnie bronił uderzenie Nuneza z bliska, zaś chwilę później Czecha ratował Dragusin asekurujący na linii bramkowej przy uderzeniu Alexandra-Arnolda.

Przebudził się też Tottenham, którego ofensywni zawodnicy przypomnieli o sobie. Pierwszy był Timo Werner, który na kwadrans przed końcem ustrzelił tylko boczną siatkę. Moment później północny Londyn zadrżał od tumultu, bowiem Dominic Solanke na chłodno pokonał Alissona. Zanim zawodnicy zdążyli się nacieszyć, VAR wziął się za ocenę pozycji i znalazł spalonego.

Na chwilę zgasła wiara w otwarcie wyniku, ale wygląda na to, że Solanke szybko pogodził się z odebraną bramką. Na 5 minut przed końcem doskonale pozbył się świeżo wprowadzonego Konate i dograł do Bergvalla, który dopiero co uniknął drugiej żółtej kartki, by następnie doskonale uderzyć przy bliższym słupku. Prowadzenie kruche, ale utrzymane do końca, potwierdzone instynktowną paradą Kinskiego przy ostatniej groźnej sytuacji Nuneza. Liverpool wraca z niczym, Tottenham ma powody do radości, choć przed rewanżem na Anfield trudno o euforię.

Statystyki meczu Tottenham - Liverpool
Statystyki meczu Tottenham - LiverpoolFlashscore