Wisła Kraków przystępowała do meczu 23. kolejki przy wsparciu ponad 25 tysięcy widzów (najwyższa frekwencja na polskich boiskach w ten weekend) i z bilansem 17 punktów w 11 meczach przed własną publicznością, co potwierdza, że Stadion Miejski im. Henryka Reymana, to nie jest w tym sezonie twierdza nie do zdobycia, co pokazał Znicz Pruszków w pierwszym meczu tego roku, kiedy wygrał z Wisłą 1:0. Następnie Biała Gwiazda wygrała 5:0 z Ruchem i zremisowała 2:2 z Arką Gdynia. Górnik Łęczna w 2025 roku jeszcze nie zaznał smaku zwycięstwa (remis z ŁKS-em i porażki z Polonią Warszawa oraz Zniczem).
Bezbramkowa pierwsza połowa. Wisła nie przebiła się przez obronę Łęcznej
Gospodarze od początku meczu szukali gola, ale nie potrafili stworzyć klarownej okazji. Blisko było po strzale z dystansu Duarte w 13. minucie, ale piłka minimalnie minęła słupek. Chwilę później świetną akcję przeprowadził Duda, również próbował z dystansu, trafił w światło bramki, jednak skutecznie interweniował Pindroch.
Przez pierwsze pół godziny Wisła nie potrafiła sforsować obrony Górnika Łęczna. Ten okres stał pod znakiem rzutów rożnych dla gospodarzy, który wykonali aż sześć, ale żaden z nich nie był takiej jakości, żeby mógł przynieść trafienie dla podopiecznych Mariusza Jopa. Sytuacja Górnika, który w ofensywie nie miał swoich okazji, pogorszyła się jeszcze bardziej w 40. minucie, kiedy z powodu urazu murawę opuścił Przemysław Banaszak, czyli drugi najlepszy strzelec tej drużyny i główny motor napędowy ataków.
Biała Gwiazda była blisko pierwszego trafienia pod koniec pierwszej połowy, ale świetne uderzenie głową Rodado zostało wybite z linii bramkowej, a chwilę później strzał Zwolińskiego obronił Pindroch. Goście przyjechali z zamiarem murowania bramki i w pierwszej połowie swój cel wykonali. Po 45 minutach Wisła miała 14 strzałów, w tym 5 celne i wykonała 8 rzutów rożnych. Górnik uderzał zaledwie dwa razy, ani razu celnie i wykonał dwa rzuty rożne.
Błędy bramkarzy i zwycięstwo Wisły Kraków w osłabieniu
Na początku drugiej połowy nic się nie zmieniło. Wisła ciągle szukała swoich szans, ale groźniejszy był Górnik. Najpierw wślizgiem swój zespół uratował Uryga, a w 60. minucie okropny błąd popełnił Letkiewicz, który najpierw fatalnie zagrał nogą, co mogło dać, a później zagrał ręką poza polem karnym, za co otrzymał czerwoną kartkę. Młody bramkarz był załamany, płakał, ale otrzymał wsparcie od kolegów z drużyny i z trybun.
Po długiej przerwie Kamil Broda zmienił Frederico Duarte, wchodząc do bramki i od razu broniąc strzał z rzutu wolnego. Wisła nie zamierzała się załamywać i dalej atakowała, ale brakowało skuteczności. Wiślacy dopięli swego w 75. minucie. Mikulec dośrodkował piłkę w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Wiktor Biedrzycki, który uprzedził bramkarza i głową dał prowadzenie.
Po golu gospodarze się cofnęli i bronili tego wyniku. Gra zrobiła się bardzo szarpana, a sędzia Piotr Urban doliczył do regulaminowego czasu 10 minut z powodu wielu przerw spowodowanych zamieszaniem z Letkiewiczem. Goście w końcówce nie rzucili się do szalonego ataku, co sprawiło, że Wisła wygrała i przesunęła się na piąte miejsce w tabeli Betclic 1. ligi.