Loteria w pierwszej serii w Sapporo, Granerud i Kobayashi na czele

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Loteria w pierwszej serii w Sapporo, Granerud i Kobayashi na czele

Loteria w pierwszej serii w Sapporo, Granerud i Kobayashi na czele
Loteria w pierwszej serii w Sapporo, Granerud i Kobayashi na czeleAFP
To była bardzo trudna i długa seria, w której o wynikach współdecydował wiatr. Okoliczności nie zbiły z tropu Graneruda i Kobayashiego, ale Dawid Kubacki ma rywali jeszcze w zasięgu. Wszystkich Polaków zobaczymy w serii finałowej… jeśli do niej dojdzie.

Kwalifikacje do ostatniego konkursu w Sapporo skończyły się z belką na trzecim stopniu, tymczasem na konkurs ponownie podniesiono ją na piąty stopień. W połączeniu z silnymi podmuchami wiatru z dołu skoczni to zwiastowało długie skakanie.

Wiatr współdecydował o losie skoczków

Już pierwszy Kilian Peier omal nie podskoczył z radości po lądowaniu za 132. metrem. Z kolei jego kolega z drużyny, Szwajcar Dominik Peter, nie doskoczył nawet do setnego metra. Stało się więc jasne, że wiatr ponownie będzie wpływać na losy konkursu. Zaczęło się długie czekanie na zielone światło i schodzenie z belki, nawet czterokrotne, a niepotrzebne nerwy mogły mieć odbicie w odległościach. A jeśli nie same nerwy, to wiatr na pewno.

Tak też było – gdy 140 metrów przekroczył Markus Eisenbichler, momentalnie zapadła decyzja o obniżeniu belki na czwarty stopień. Dwa skoki później 143,5 metra uskoczył Johann Andre Forfang i organizatorzy znów skrócili rozbieg. Ale że następny był Peter Prevc, to i on skocznię przeskoczył (139 m). Po przerwie z powodu zbyt silnego wiatru skakał Timi Zajc i on również miał za nic rozmiar Okurayamy ( ustał 142 m), a belka poszła w dół na drugi stopień.

Ostatecznie aż czterech zawodników przekroczyło 140 metrów w pierwszej serii, a pierwsze dwa miejsca zajęli odpowiednio Halvor Egner Granerud oraz Ryoyu Kobayashi.

Polacy weszli w komplecie

Dawid Kubacki miał ten "luksus", że najbardziej turbulentna faza pierwszej serii zdążyła minąć. Gdy skakał, wiatr miał wciąż bardzo wysokie, ale korzystne odczyty. Lider klasyfikacji osiągnął 137,5 metra, co dało szósty wynik w pierwszej serii. Przy relatywnie spokojnym wietrze Piotr Żyła doleciał do 130 metrów, z usztywnioną sylwetką i pewnym lądowaniem. Ostatecznie znalazł się na 13. miejscu po pierwszej serii.

Kamil Stoch miał poważne problemy z uzyskaniem odległości. Tuż przed jego skokiem wiatr zaczął zmieniać kierunek na niekorzystny dla zawodników i choć Kamil dostał zielone światło, to doleciał tylko na 122,5 metra, załapując się do drugiej serii dopiero pod koniec trzydziestki (28.).

Nieporównanie lepiej niż w kwalifikacjach skakał Paweł Wąsek. Równe 130 metrów nie dało jednak wysokiej pozycji, choćby z racji prawie 21 punktów odjętych za korzystny wiatr. W efekcie dopiero 25. lokata. Aleksander Zniszczoł skakał jako pierwszy z Polaków. Pracował rękami i nartami, by utrzymać pozycję w locie, osiągając ostatecznie 129 metrów (106,3 pkt). Choć dał z siebie wiele, to awansował dopiero z 26. miejsca.

Najwięksi pechowcy pierwszej serii

Grono jest tak szerokie, że trudno o wskazanie jednego zawodnika ściągniętego z powodu braku noszenia. Koszmarnie wypadli Norwegowie: Tande, Johansson i Lindvik nie przekroczyli 120 metrów, a Oestvold pomimo 128 metrów podzielił ich los i nie wszedł do drugiej serii.

Wśród wyeliminowanych przez okoliczności zawodników znaleźli się też Geiger czy Leitner.