Choć wszelkie symulacje przed tym dwumeczem wskazywały na zdecydowaną przewagę Crvenej zvezdy, to Lech zapowiadał walkę od pierwszej do ostatniej minuty. I choć w Ekstraklasie Kolejorz nie pokazał dotąd wybitnej piłki, to ma tę przewagę, że w Polsce sezon już trwa, podczas gdy rywale zaczęli od mozolnego meczu z mistrzem Gibraltaru, dopiero w rewanżu dając popis dominacji.
Sprawdź szczegóły meczu Lech Poznań - Crvena zvezda
Szybka strata i wyrównanie Ishaka do przerwy
Już po 20 sekundach Bartosz Mrozek musiał pierwszy raz łapać piłkę, co było pierwszym sygnałem, że Serbowie chcą możliwie szybko uzyskać przewagę. Bardzo odważna gra Zvezdy początkowo rozbijała się o szybki doskok lechitów, ale już po ośmiu minutach goście przeprowadzili akcję, która dała im prowadzenie. Nieco szczęśliwie zbudowany atak pozwolił Cherifowi Ndiaye wycofać do Rade Krunicia, który z dystansu wpakował piłkę po rękawicach Mrozka do siatki.
Crvena próbowała pójść za ciosem, ale Kolejorz odzyskał równowagę po straconym golu i zaczął przenosić grę na połowę rywali. W okolicy kwadransa udało się przeprowadzić dwa ataki, ale poznaniacy wycisnęli z nich tylko niecelny strzał Luisa Palmy i rzut rożny, z którego niewiele wyszło. Na szczęście niewiele wyszło też z petardy Bruno Duarte na początku 23. minuty, którą Mrozek czujnie wypiąstkował.
Gra wyrównała się wyraźnie i Serbowie również mieli sporo nerwów w swojej tercji defensywnej. Radzili sobie jednak bez konieczności obrony strzałów. Ataki Kolejorza były coraz lepsze, wciąż szwankował ostatni kontakt. W 32. minucie Bengtsson zdołał posłać piłkę zza szesnastki tylko nad bramką. Moment później było już lepiej: długi przerzut od Joao Moutinho do Mikaela Ishaka, który z pierwszej piłki posłał piłkę pod ostrym kątem i pod ręką interweniującego Matheusa.
I to wcale nie było ostatnie słowo, Lech rósł w oczach, a goście nie mogli się opędzić od niebieskich trykotów. Kiedy w 39. minucie Ali Gholizadeh huknął pod okienko z 18 metrów, tylko fantastyczna parada bramkarza uratowała Zvezdę. Pierwsza połowa kończyła się pod polem karnym Lecha, gdzie goście bili w mur i nie zdołali odzyskać prowadzenia.
Po przerwie Crvena zvezda wydarła wygraną
Choć pierwsze minuty po przerwie upłynęły na oblężeniu bramki Matheusa, to radość po niecałych 10 minutach wybuchła w sektorze gości. Po stałym fragmencie piłka chaotycznie odbijała się prze bramką, Krunić trącił ją obok Mrozka i Skrzypczak wybił ze światła bramki. Po długiej analizie VAR potwierdzono, że defensor wybijał już zza linii.
Mistrzowie Polski raz jeszcze musieli się podnieść, tymczasem wprowadzony po przerwie Shavy Babicka był bardzo trudny do zatrzymania. W 65. minucie znalazł się w świetnej sytuacji i zagrał źle, a Mrozek zatrzymał piłkę. Po stronie Lecha weszli Szymczak i Pablo Rodriguez, a wkrótce konieczna okazała się zmiana kontuzjowanego Jagiełły, którego zastąpił Timothy Ouma. Niestety, wkrótce później prosty błąd Joela Pereiry skończył się odbiorem, a Tiknizyan wyłożył piłkę do Bruno Duarte, który pokonał Mrozka.
Odpływ sił i wiary w zwycięstwo po niebieskiej stronie boiska był widoczny gołym okiem w końcowym kwadransie. Coraz rzadziej piłka gościła pod bramką Matheusa i dopiero w 84. minucie trybuny ryknęły w przekonaniu, że Ishak był faulowany przez golkipera gości. Sędzia był innego zdania. Do wyjątkowo dobrej okazji doszedł Gisli Thordarson w 89. minucie, lecz nie zdołał pokonać bramkarza rywali. Na szczęście tak samo szansy nie wykorzystał Elsnik w doliczonym czasie gry.
