"Przyznam, że miałem ciarki, co mi się dawno nie zdarzyło na meczu koszykówki. Świetnie się dla nas ułożyło. To był super mecz z podtekstami, bo wszyscy doskonale pamiętają ten wygrany w ćwierćfinale w Berlinie" – wyjawił 40-letni były koszykarz, który na mecz do Katowic przyjechał prywatnie z całą rodziną.
Znakomicie w ataku zaprezentowali się naturalizowany Amerykanin Jordan Loyd, kapitan zespołu Mateusz Ponitka i debiutujący w Eurobaskecie Andrzej Pluta.
"Zagraliśmy bardzo dobrze ofensywnie. Byliśmy super przygotowani na Słowenię. Mieliśmy więcej argumentów w ataku, nie tylko Loyda i Ponitkę, ale też fantastycznie grającego Andrzeja Plutę juniora. Nie "zabierał” gry, był kreatorem. Jak się patrzyło na ten mecz, był w pewnym sensie niewidoczny, schowany w cieniu, ale swoje 15 punktów rzucił. Fantastyczną akcję miał z Luką Doncicem. To była taka wisienka na torcie" – ocenił.
Polacy zadziwili skutecznością rzutów za trzy punkty, która szwankowała w meczach kontrolnych. W całym spotkaniu trafili 14 z 26 takich prób (54 procent).
"Duży wkład w to miał Jordan Loyd (7 celnych 8 prób z dystansu), gracz czołowego zespołu Euroligi. W czwartek pokazał, dlaczego w AS Monaco zarabia takie pieniądze. To był dla niego debiut-marzenie na Eurobaskecie" – zaznaczył uczestnik mistrzostw kontynentu na Litwie w 2011 roku.
Wiśniewski zauważył, że rywale absolutnie nie zlekceważyli podopiecznych trenera Igora Milicica, ale nie mieli takiego potencjału jak poprzednio.
"To jest inna Słowenia niż ta sprzed trzech lat. Gdy zobaczyłem ich na przedmeczowej rozgrzewce, uświadomiłem sobie, że oni są mali. Nie mają odpowiedniego wzrostu, to rzucało się w oczy. Ale to już ich problem. Nie nasz. My mamy po pierwszym spotkaniu dwa punkty na koncie. I super" - ocenił.
Kolejne spotkania Polacy rozegrają z Izraelem (sobota), Islandią (niedziela), Francją (wtorek) i Belgią (czwartek).
"Oby ten dobry początek Eurobasketu przełożył się na to, że zawodnicy z wiarą i podobnym naładowaniem jak przed Słowenią przystąpią do kolejnych spotkań. Myślę też, że i kibice nie będą ustawać w ich wspieraniu. Mazurek Dąbrowskiego, odśpiewany a capella w legendarnym Spodku to takie obrazki przeniesione trochę z siatkówki. Nie przypominam sobie podobnych sytuacji na koszykówce" - zaznaczył.
Wynik inauguracyjnego spotkania otwiera możliwości zajęcia drugiego miejsca w grupie D, w której zdecydowanym faworytem jest Francja i trafienia na łatwiejszego rywala z grupy C na etapie fazy pucharowej w Rydze.
"Tak daleko bym nie wybiegał. Jest euforia po pierwszym spotkaniu, ale następne przed nami, które nie będą łatwe. Kolejni nasi przeciwnicy po spotkaniu ze Słowenią z pewnością na skautingach będą mieli zaznaczone, że Polska jest gospodarzem, frekwencja i doping na sali dopisują. Poznali też nasz sposób gry i będą chcieli odpowiednio się przygotować" – zakończył Wiśniewski.