Fábio Ronaldo zachwycony Ekstraklasą: "Atmosfera na stadionach jest fantastyczna"

Fábio Ronaldo w centrum uwagi Motoru Lublin
Fábio Ronaldo w centrum uwagi Motoru LublinČTK / imago sportfotodienst / Pawel Andrachiewicz

W ekskluzywnym wywiadzie dla Flashscore, Fábio Ronaldo opowiedział o nowym etapie swojej kariery w Polsce. Skrzydłowy, który latem opuścił Estrela da Amadora na rzecz Motoru Lublin, opowiedział o adaptacji do polskiego futbolu, powrocie do korzeni na boisku i swoich ambicjach na przyszłość.

Śledź Motor Lublin na Flashscore!

I kiedy najmniej się tego spodziewasz, życie się zmienia. Fábio Ronaldo rozpoczął sezon w Portugalii, grając dla Estrela da Amadora, ale na scenie pojawił się Motor Lublin, który przedstawił mu projekt dostosowany do jego potrzeb.

Po kilku sezonach gry na pozycji skrzydłowego, wrócił do swojego naturalnego środowiska i cieszy się pierwszym doświadczeniem za granicą. Dwa i pół miesiąca wystarczyło, by dać przedsmak tego, co potrafi, ale kibice Motoru wciąż mają wiele do zobaczenia w wykonaniu zawodnika z numerem 11.

Fábio Ronaldo cieszy się szczęśliwymi dniami w Polsce
Fábio Ronaldo cieszy się szczęśliwymi dniami w PolsceArquivo Pessoal

"Polska liga bardzo mnie zaskakuje"

Rodrigo Coimbra: Jak przebiega doświadczenie w Polsce?

Fabio Ronaldo: To moje pierwsze doświadczenie za granicą, ale jak dotąd jest niesamowite. To było coś, na co czekałem od jakiegoś czasu i prawda jest taka, że polska liga naprawdę mnie zaskoczyła. Atmosfera na stadionach jest fantastyczna, obiekty są bardzo dobre i nie ma dużej rozbieżności między drużynami, jak to ma miejsce w lidze portugalskiej.

Jak dotąd jestem bardzo szczęśliwy. Na boisku wszystko idzie dobrze, a to również wynika z faktu, że jestem zadowolony ze swojej sytuacji. Im jesteś szczęśliwszy, tym lepiej możesz wyrazić siebie i tym lepszym graczem możesz być. Jak na razie wszystko idzie bardzo dobrze.

Zanim porozmawiamy szczegółowo o polskiej lidze i tej intensywnej rywalizacji, o której już wspomniałeś, chciałbym zapytać, skąd pojawiła się taka możliwość. Rozpoczynasz sezon w Estrela da Amadora po raz pierwszy i nagle pojawia się Polska. Jak do tego doszło?

To było coś, co mnie trochę zaskoczyło. Początkowy plan, zarówno z mojej strony, jak i Estreli, był bardzo jasny: to będzie sezon, w którym będę się rozwijał, grał jak najwięcej, a pod koniec sezonu pomyślę o ewentualnym transferze. Ale sytuacja zmieniła się bardzo szybko. Klub musiał sprzedać zawodników, a ponieważ byłem jednym z najbardziej pożądanych – zwłaszcza że duża część kadry była nowa – nadarzyła się okazja.

Prawda jest taka, że pasowało to wszystkim stronom: ja chciałem zdobyć doświadczenie poza Portugalią, Estrela była skłonna mnie sprzedać, a Motor widział we mnie inny profil niż ten, który posiadał i za cenę, którą uważał za korzystną.

Wszystko wydarzyło się bardzo szybko, niemal niespodziewanie. Przyznaję, że nie spodziewałem się tego, ponieważ moim celem było rozegranie pełnego sezonu, ze stabilnością i dużą liczbą minut. W Rio Ave grałem przez dwa lata z rzędu, ale potem przez pół roku miałem mniej czasu na grę i kiedy przeszedłem do Estreli, chodziło o to, żeby odzyskać regularność.

Mimo to dobrze się zaadaptowałem, proces był prosty, a dziś jestem szczęśliwy i to jest najważniejsze.

Pierwsze doświadczenie Fábio Ronaldo za granicą
Pierwsze doświadczenie Fábio Ronaldo za granicąOpta by Stats Perform, Motor Lublin

Jakie były Twoje pierwsze obawy, gdy tylko pojawiła się szansa transferu do Motoru?

Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Motor, było wysłanie mi trzy- lub czterominutowego filmu przedstawiającego klub: historię, obiekty, stadion, centrum treningowe, siłownię, strefy regeneracji... nawet miasto i styl życia. I to natychmiast sprawiło, że pomyślałem: "To może być dla mnie dobra opcja".

Kiedy klub zadaje sobie trud, aby zaprezentować się w ten sposób, aby pokazać argumenty, które przekonają zawodnika, zdajesz sobie sprawę, że myślą nieszablonowo. Oglądając wideo, zdałem sobie sprawę, że obiekty są doskonałe, a atmosfera na stadionie niesamowita. W ostatniej minucie mówili o mieście i codziennym życiu, a ja wyobraziłem sobie siebie tam, żyjącego. "Myślę, że będę tu szczęśliwy" - pomyślałem.

Potem skontaktowałem się z Ivo Rodriguesem, który jest tutaj. Był jedną z pierwszych osób, z którymi rozmawiałem, ponieważ czasami pokazuje się jedno, a rzeczywistość jest inna. Ale nie tutaj: ludzie są surowi, zorganizowani, bardzo bezpośredni, co jest również typowe dla wielu krajów wschodnich.

Ivo potwierdził wszystko: stabilność klubu, dobre warunki i wysoki poziom rozgrywek. Powiedział mi, że jest o wiele bardziej intensywnie, niż wielu sobie wyobraża, i że każda drużyna może pokonać każdą… nie ma tak ogromnej różnicy, jaka istnieje między wielką trójką a resztą w Portugalii. Zdałem sobie sprawę, że będę miał wszystkie warunki, aby dobrze się spisać i dać z siebie wszystko. Więc moje wątpliwości szybko zniknęły.

Czy rzeczywistość, z którą się stykasz, bardzo różni się od tego, czego doświadczyłeś w Portugalii?

Bardzo się różni. W Portugalii nie wszystkie kluby mają takie warunki, jakie oferuje Motor. Klub awansował do Ekstraklasy w zeszłym roku i nawet wtedy miał już strukturę na wysokim poziomie. W swoim debiutanckim sezonie zajęli siódme miejsce - co jak na nowo awansującą drużynę było powyżej oczekiwań - a w tym roku liga pozostaje bardzo wyrównana, z minimalnymi różnicami między pozycjami.

Ale to, co jest naprawdę imponujące, to infrastruktura: stadion na około 15 000 osób, ogromna siłownia, sauna, łaźnia turecka, łaźnia lodowa, jacuzzi, trzy boiska treningowe z nieskazitelną trawą, stołówka... wszystko jest zaprojektowane tak, aby gracz był w jak najlepszym stanie. I to zrobiło dla mnie różnicę. Na tym etapie mojej kariery, na którym jestem, potrzebowałem warunków, które pozwoliłyby mi być w najlepszej formie i osiągać najlepsze wyniki.

Fábio, strzeliłeś już trzy gole dla Motoru. Co to mówi o twojej adaptacji?

Wszystko idzie dobrze. Jednym z powodów, dla których tu przybyłem, był właśnie system taktyczny: wiedziałem, że będę grał w modelu, który w pełni wykorzysta moje cechy - grę jeden na jednego, nieprzewidywalność w ostatniej tercji.

W Portugalii nie byłem tak dobrze wykorzystywany pod tym względem. Zarówno w Rio Ave, jak i w Estreli spędziłem dużo czasu grając w piątce jako skrzydłowy. Bez względu na to, jak dobrze grałem, ciężko było zrobić liczby. Ludzie patrzą na mnie jak na skrzydłowego, ale potem widzą moje statystyki jako skrzydłowego i mówią: "ani to mięso, ani ryba".

Zawsze czułem, że najlepszą wersją mnie był skrzydłowy, ale jesteś tego pewien tylko wtedy, gdy tego doświadczysz. Tutaj trener bardzo dobrze wyjaśnił model gry, powiedział mi, że chce mnie w tej roli i że już mnie zna. A kiedy przybyłem, wszystko się ułożyło: jestem bliżej bramki, częściej pojawiam się w polu karnym, częściej dotykam piłki w decydujących obszarach.

To naturalna konsekwencja: moje cechy łączą się z modelem gry i pojawiają się wyniki. W tym roku strzeliłem już cztery gole - wliczając w to tego, którego zdobyłem wcześniej - i to jak dotąd mój najlepszy wynik. Ale chcę iść dalej. Wiem, że to wciąż za mało jak na to, co potrafię, przede mną jeszcze wiele sezonów i postaram się zdobyć ich znacznie więcej.

Czy musiałeś dostosować swój styl gry, czy uważasz, że twój profil naturalnie wpasował się w drużynę i ligę?

Tutejsza piłka nożna jest nieco inna, ideologia również, ale twierdzę, że w karierze zawodnika ważne jest, aby wybierać swoje kroki i konteksty, w których się poruszasz. Moje cechy mają sens tutaj, ale gdzie indziej mogą nie mieć.

Gdybym trafił do drużyny, która gra w piłkę opierającą się na długich podaniach i bardzo fizycznym stylu gry, prawdopodobnie nie byłbym tak ważny. Tutaj sposób, w jaki drużyna chce grać, pasuje do mojego profilu, a to tworzy symbiozę, która przynosi rezultaty, jak dzieje się z każdym graczem w odpowiednim kontekście.

Oczywiście musiałem dostosować kilka rzeczy, ponieważ piłka nożna zmienia się w zależności od kraju. Ale na koniec dnia, to zawsze jest piłka nożna: jeśli słuchasz, dostosowujesz się i chcesz zmienić pewne zachowania, możesz dokonać transformacji. Podstawa gry pozostaje taka sama.

Liczby Fábio Ronaldo
Liczby Fábio RonaldoFlashscore

Czy "polski Fabio" różni się już od tego, który opuścił Portugalię w sierpniu? Czy coś się zmieniło w stosunku do tego, do czego byliśmy przyzwyczajeni?

Nie sądzę. Osoby postronne mogą pomyśleć, że bardzo się zmieniłem, ale Fábio jest taki sam. Mój profil pozostaje niezmienny: nadal wychodzę jeden na jednego, nadal przejmuję grę, tak jak zawsze robiłem to w Portugalii. Różnica polega na tym, że tutaj robię to w bardziej zaawansowanych obszarach, co ma bardziej decydujące konsekwencje, takie jak gole, a wiemy, że bramki mają wpływ na postrzeganie zawodnika.

Może miałem lepsze mecze w Portugalii pod względem jakości, ale ponieważ nie strzelałem bramek, byłem mniej zauważany. Tutaj, będąc bliżej bramki, mogę przełożyć swoją grę na liczby.

Poza boiskiem jestem taki sam: zawsze łatwo się ze mną dogadywano, zawsze pomagałem obcokrajowcom w szatni, mówię po angielsku, tworzę dobre relacje. Tutaj jest tak samo... wszyscy mówią po angielsku, Ivo mi pomaga, a ja dobrze się zaadaptowałem. Miałem już doświadczenie w byciu z dala od domu, nawet w Portugalii, więc nie był to dla mnie szok. To było coś, czego chciałem i na co czułem się przygotowany.

Zasadniczo jestem po prostu sobą. Niczego nie wymuszam. Myślę, że kiedy próbujesz być kimś, kim nie jesteś, prędzej czy później to widać.

Fábio Ronaldo przeniósł się do Polski
Fábio Ronaldo przeniósł się do PolskiArquivo Pessoal

"To był kontekst, jakiego szukałem"

Jak to jest mieszkać w Polsce? Z pewnością trochę chłodniej niż w Portugalii... (śmiech)

To bez wątpienia jedna z najbardziej odmiennych rzeczy: jest znacznie chłodniej i wcześniej robi się ciemno niż w Portugalii. Ale szczerze mówiąc, dobrze sobie z tym radzę. Kiedy grałem w Vila do Conde, czasami było gorzej - tam dużo padało, było zimno i wiał wiatr, a taka kombinacja jest trudna. Tutaj jest "tylko" zimno. Trenujemy w termicznych spodniach oraz rękawiczkach i zawsze znajdujemy sposób, by czuć się komfortowo.

Jeśli chodzi o wczesne chodzenie spać, moja rutyna jest praktycznie taka sama jak w Portugalii. Jestem zmęczony treningiem, więc wracam do domu i odpoczywam. Teraz trenujemy o 13:00, dopiero co przyjechałem i robi się ciemno, ale i tak zostaję w domu: gram na PlayStation z przyjaciółmi, czytam. Robię to, co lubię.

To bardzo zimny kraj, ale bardzo ciepły, jeśli chodzi o fanów. Jak to odbierasz?

To było niesamowite. Był to nawet jeden z czynników, który najbardziej zaważył na mojej decyzji, ponieważ każdy zawodnik marzy o grze przy pełnych stadionach. A w Portugalii to jedna z naszych wad: mamy wiele klubów z niewielką liczbą fanów na trybunach, co nieco wpływa na motywację.

Są zawodnicy, którzy są wielcy w wielkich meczach i ja byłem jednym z nich. Ilekroć grałem przeciwko wielkim drużynom, zawsze zaliczałem dobre występy, ponieważ gra na Dragão lub Luz z 50 lub 60 tysiącami ludzi (stadiony FC Porto i Benfiki - red.) dawało mi dodatkową motywację. Oczywiście nie każdy gracz radzi sobie w ten sam sposób, ale dla mnie zawsze tak to działało.

Tutaj w Polsce dzieje się to co tydzień. Zawsze gramy przy 10, 15 tysiącach ludzi na trybunach. Dwa tygodnie temu pojechaliśmy do Lecha Poznań, aktualnego mistrza, i było ponad 22 000 osób. Atmosfera jest zawsze niesamowicie mocna, zawsze "ciepła", nawet przy ujemnych temperaturach. I to wciąga. Kiedy wchodzisz na rozgrzewkę i widzisz pełne trybuny, przyśpiewki, choreografię, od razu czujesz wpływ. To motywuje, popycha i pomaga być najlepszym sobą.

Czy do tej pory Motor spełnił Twoje oczekiwania?

Tak, Motor w pełni spełnił moje oczekiwania. To był dokładnie taki kontekst, jakiego szukałem. Robimy wszystko dobrze i wierzę, że zdobędziemy jeszcze wiele punktów w tym sezonie.

Fábio Ronaldo zadebiutował jako profesjonalista w Rio Ave
Fábio Ronaldo zadebiutował jako profesjonalista w Rio AveZUMAPRESS.com / Zuma Press / Profimedia

"Rio Ave to najważniejszy klub w moim życiu"

Jak oceniasz swój rozwój od treningów do seniorskiej piłki?

Musiałem podążać inną ścieżką niż zawodnicy, którzy opuszczają duży klub i są natychmiast wypożyczani do drużyn Premier League. Warunki, jakie miałem na treningach - pomimo tego, że Rio Ave jest niesamowitym klubem, któremu jestem bardzo wdzięczny - nie były takie, jak w dużym klubie. Ale zawsze miałem szczęście, że otaczali mnie ludzie, którzy we mnie wierzyli: moi rodzice, trenerzy, ludzie, którzy mi towarzyszyli i pomagali mi się rozwijać. A ja zawsze wierzyłem we własną wartość, ciężko pracowałem i walczyłem o swoje miejsce.

Sprawy potoczyły się tak, jak musiały... każdy zawodnik ma swoją ścieżkę, a moja była właśnie taka. I szczerze mówiąc czuję, że wszystko, czego doświadczyłem, uczyniło mnie silniejszym psychicznie i bardziej kompletnym. Trenowałem jako skrzydłowy, ale kiedy przyszedłem do profesjonalnej piłki nożnej, 80% meczów, które rozegrałem w Primeira Liga, odbywało się na skrzydle. To zmusiło mnie do rozwinięcia innych umiejętności, spojrzenia na grę w inny sposób, stania się bardziej inteligentnym graczem.

Niczego nie żałuję. Być może Fábio sprzed pięciu lat spojrzałby na obecnego Fábio i byłby dumny, ponieważ moim celem zawsze było zostanie profesjonalnym piłkarzem.

A kiedy zdałeś sobie sprawę, że to naprawdę możliwe, aby zostać profesjonalistą? 

Miałem szczęście, że miałem ojca, który zawsze szukał dla mnie najlepszego otoczenia. Wcześnie zdał sobie sprawę, że najważniejszą rzeczą na treningu nie jest mówienie, że grało się dla FC Porto, SC Braga czy Sportingu, ale granie minut, wielu minut. Od drużyny do lat 15 do drużyny do lat 19 to podstawa.

Kiedy zdecydowałem się przejść do Rio Ave, to właśnie z tego powodu: wiedziałem, że będę grał i rozwijał się. Jeśli nie grasz, nie rozwijasz się. Treningi są ważne, ale to w grze otrzymujesz bodźce, które sprawiają, że się rozwijasz.

W Rio Ave zdałem sobie sprawę, że sama jakość nie wystarczy. Byłem w Sportingu, ale tam, w bardziej konkurencyjnym środowisku, wszystko się zmieniło. Poszedłem z inną mentalnością, znacznie bardziej konkurencyjną i miałem swoje najlepsze lata w drużynie do lat 19. Kiedy zacząłem trenować z drużyną A, od razu poczułem, że tam należę i ta pewność siebie pomogła mi zachowywać się naturalnie.

Fábio Ronaldo jest wdzięczny Rio Ave
Fábio Ronaldo jest wdzięczny Rio AveOpta by Stats Perform, Rio Ave FC

Zawsze byłem niepokorny: lubiłem podejmować ryzyko, iść na żywioł i próbować różnych rzeczy. Czasami nawet dostawałem "lanie" za to, że próbowałem coś spieprzyć, ale to była część mojej tożsamości. Myślę, że to też sprawiło, że zacząłem patrzeć inaczej.

Widziałem wielu graczy z jakością, którzy dostali się do drużyny A i zostali zablokowani... nie z powodu braku talentu, ale z powodu braku gotowości, strachu przed popełnianiem błędów. Ja zawsze myślałem odwrotnie: "Będę się tym cieszył. Jeśli pójdzie dobrze, świetnie. Jeśli nie, są inne sposoby". Ta mentalność bardzo mi pomogła. Kiedy grasz bez żadnego ciężaru na barkach i cieszysz się tym, piłka nożna płynie. A jeśli masz jakość, to rzeczy się dzieją.

Myślę, że w Rio Ave przeżyłeś jedne z najlepszych chwil w swojej dotychczasowej karierze. Czy to wyjątkowy klub?

Rio Ave to najważniejszy klub w moim życiu. To tutaj spędziłem najwięcej czasu i otrzymałem możliwość robienia tego, co zawsze chciałem: grania w profesjonalną piłkę nożną. Rozegrałem 100 meczów dla Rio Ave i naprawdę czułem się jak w domu.

Ludzie bardzo mnie lubili, również dlatego, że pochodziłem z ich akademii. Costinha i ja byliśmy jedynymi z tego pokolenia, którzy dostali się do pierwszej drużyny, a to zawsze tworzy szczególną więź emocjonalną. Sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej, ale jestem niezmiernie wdzięczny. Każdy trener, którego miałem, nauczył mnie czegoś, w dobrych i złych czasach, a wszystko to przyczyniło się do tego, że stałem się zawodnikiem, którym jestem dzisiaj.

Estrela poszła w jego ślady. Znacząca zmiana: opuściłeś północ i wróciłeś na południe. To był krótki okres, z kilkoma skomplikowanymi momentami. Jak podsumowałbyś ten rozdział swojego życia?

Myślę, że Estrela była przede wszystkim nauką... nauką podejmowania decyzji, rozumienia okoliczności i zdawania sobie sprawy z tego, co jest dla mnie dobre, a co nie. Nie mówię, że zrobiłbym coś inaczej, bo żałuję tylko tego, czego nie zrobiłem. To, co zrobiłem, było spowodowane tym, że w tamtym czasie uważałem to za najlepszą decyzję.

Ale patrząc teraz wstecz, zdaję sobie sprawę, że powinienem był myśleć w taki sam sposób, jak wtedy, gdy wybrałem Motor: szukając drużyny, której model gry pasował do moich cech. W Estreli priorytetem było otrzymywanie minut i gra, ale zdałem sobie sprawę, że to nie wystarczy. Kontekst ma fundamentalne znaczenie.

Bardzo szanuję Estrelę. Mają najlepszych ludzi, niesamowitych profesjonalistów i nawiązałem tam silne przyjaźnie. Ale prawda jest taka, że klub nie był dla mnie idealny. Walczyliśmy o utrzymanie, byliśmy jedną z drużyn z najmniejszą liczbą bramek, dużo broniliśmy i mało graliśmy piłką. Dla środkowego obrońcy lub bramkarza może to być świetne; dla skrzydłowego, który musi atakować, tworzyć, wypracowywać liczby, nie jest to właściwy scenariusz.

Mimo to klub ma duszę, historię i niesamowitych fanów. Po prostu w tamtym czasie nie był to dla mnie odpowiedni kontekst. Dlatego, gdy pojawiła się okazja, o której wiedziałem, że bardziej mi odpowiada, postanowiłem z niej skorzystać.

Fábio Ronaldo vive dias felizes na Polónia
Fábio Ronaldo vive dias felizes na PolóniaFlashscore

"Nadal zamierzam dawać fanom Motoru więcej chwil radości"

W wieku 24 lat, co myślisz o przyszłości?

W miarę upływu lat i zdobywania doświadczenia w piłce nożnej, uczymy się mieć coraz mniejsze oczekiwania. Rzeczy rzadko dzieją się wtedy, kiedy myślisz, że się wydarzą.

Na przykład w czasie Rio Ave powstał pomysł, że mogę przejść do Vitórii Guimaraes. Dużo się o tym mówiło, miało to sens - radzili sobie dobrze, grali w Europie - i to normalne, że wyobrażamy sobie scenariusz, stadion, przeprowadzkę. Ale ostatecznie do tego nie doszło. A po sześciu miesiącach, gdy pojawił się inwestor, Rio Ave już na mnie nie liczyło.

Zdałem sobie wtedy sprawę, że w futbolu chodzi o wyczucie czasu, o momenty. Czasem trzeba odejść, czasem nie jest to właściwy moment. I że zainteresowanie klubów jest zawsze konsekwencją tego, co robisz na boisku, a nie oczekiwań, które tworzysz.

Dziś skupiam się bardziej na podstawach: dobrym treningu, dobrej grze, byciu najlepszą wersją siebie każdego dnia. Jeśli gram dobrze, strzelam gole, zaliczam asysty... wszystko inne przychodzi wraz z tym: lepsze kontrakty, lepsze ligi, lepsze możliwości.

Przyszedłem tutaj z ambicjami, oczywiście, chcę się "przebić" i otworzyć drzwi. Ale przede wszystkim jestem szczęśliwy i cieszę się tym. Skupiam się na pomaganiu drużynie. Reszta wydarzy się naturalnie, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Czego fani Motoru jeszcze nie widzieli u Fabio, a co będą mogli zobaczyć już wkrótce?

Jestem tutaj od dwóch i pół miesiąca i myślę, że widzieli już wiele z mojej gry, ale chcę się dalej rozwijać. Postaram się być jeszcze lepszy, strzelać więcej bramek i przynosić więcej radości kibicom i drużynie.

Oczywiście jestem szczęśliwy, gdy przychodzi moja kolej na gola, ale nie patrzę na piłkę nożną tylko w ten sposób. Ten, kto zdobywa bramkę, jest bohaterem, ale stoi za tym wiele pracy - kolega z drużyny, który wykonuje podanie, atak, który został wcześniej zbudowany. Po prostu staram się wyrażać radość poprzez mój futbol i przekazywać ją ludziom.

Często słyszę, że przekazuję to szczęście, kiedy gram i to mnie bardzo cieszy. Na koniec mogę obiecać, że nadal będę dawał z siebie wszystko. Jeśli nadal będziemy wygrywać mecze i zdobywać punkty, wszyscy wygramy: Motor, drużyna i ja.

A teraz pytanie, żeby cię trochę sprowokować: co sprawia ci większą przyjemność? Strzelanie goli czy założenie rywalowi siatki?

Oczywiście strzelanie goli (śmiech). Jak już mówiłem, to najtrudniejszy i najważniejszy moment w grze. Wcześniej mogłem mieć inną mentalność... Uwielbiałem się ekscytować i gadać o tym przez cały tydzień, ale dziś patrzę na futbol inaczej.

Gol jest tym, co zmienia wynik, tym, co daje punkty, tym, co sprawia, że ludzie wstają z miejsc, krzyczą i ściskają się nawzajem. To jest to, co naprawdę robi różnicę. Dorastasz i zdajesz sobie sprawę, że najważniejsze w futbolu są gole, wyniki, dobra pozycja w tabeli i zdobywanie tytułów. Oczywiście uwielbiam dobre sztuczki, ale w futbolu liczą się gole, punkty i tytuły.

Fábio Ronaldo rozpoczął sezon w Estrela da Amadora
Fábio Ronaldo rozpoczął sezon w Estrela da AmadoraSports Press Photo, SPP Sport Press Photo. / Alamy / Profimedia

Od "marzenia" do celu: "Chciałbym rozegrać 100 meczów w Lidze"

Czy było coś, czego nie udało się zrealizować w Portugalii? Jakieś cele, które chciałbyś zrealizować w przyszłości? Nie pytając wprost, czy marzyłeś o grze dla kogoś z wielkiej trójki...

Oczywiście, że miałem taki cel. Który portugalski piłkarz dorasta grając przeciwko FC Porto, Benfice czy Sportingowi i nie marzy o tym, by pewnego dnia zagrać dla jednego z tych klubów? Wszyscy tak mają. Nawet jeśli twoje serce jest niebieskie, zielone lub czerwone, jeśli nadarzy się taka okazja, nikt jej nie przepuści: gra w Lidze Mistrzów, gra przed 50 lub 60 tysiącami ludzi, bycie w wielkim klubie, we własnym kraju, blisko rodziny... oczywiście to było moje marzenie i nadal jest. A futbol przybiera różne formy, nigdy nic nie wiadomo.

Ale jest też bardziej realistyczny cel, który chciałem zrealizować przed wyjazdem: rozegrać 100 meczów w Primeira Liga. Rozegrałem 100 meczów dla Rio Ave, ale nie osiągnąłem 100 w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kto wie, może za kilka lat wrócę i osiągnę ten kamień milowy, co wiele by dla mnie znaczyło.

Często o tym myślę: mam przyjaciół, z którymi dorastałem, którzy grali ze mną, którzy byli wystarczająco dobrzy, aby dotrzeć do miejsca, w którym jestem, a którzy z różnych powodów nie dostali szansy. Czuję się błogosławiony.

Masz młodszego brata. Jakich rad zazwyczaj udzielasz młodym ludziom, którzy marzą o profesjonalizmie?

To, co zawsze mówię, jest proste: ciesz się grą i nie wywieraj na siebie niepotrzebnej presji. Wielu graczy żyje w wyścigu z czasem: "w wieku 23 lat powinienem tam być", "w wieku 24 lat to powinno się wydarzyć"...i to ich tylko blokuje. W piłce nożnej wszystko może się zmienić w ciągu dwóch lub trzech lat.

Są zawodnicy, którzy grali w niższych ligach, a dziś grają w Lidze Mistrzów. Kluczem jest bycie sobą, ciężka praca i zachowanie pokory. Talent jest wszędzie, różnica tkwi w mentalności, szczegółach i wyczuciu czasu.

Czasami wystarczy jeden mecz: tego dnia na trybunach jest agent, piłka idzie w twoją stronę i twoje życie się zmienia. Ale dzieje się tak tylko wtedy, gdy jesteś przygotowany. Tym właśnie jest dla mnie szczęście: przygotowaniem do znalezienia okazji.

Często powtarzam mojemu bratu: "Baw się dobrze. Graj w piłkę, nie staraj się być tym, kim nie jesteś. I pracuj. Nie jesteś najlepszy na świecie, gdy grasz dobrze, ani najgorszy, gdy grasz źle. Nawet gwiazdom zdarzają się gorsze dni. To część tego wszystkiego. Musisz po prostu być silny".

Zdaję sobie sprawę, że dobrze radzisz sobie z presją, oczekiwaniami i krytyką. Czy to ważne u zawodnika?

Tak, to bardzo ważne. I nie zawsze tak było. Kiedy zaczynasz, czujesz ciężar wszystkiego: chcesz grać, chcesz wykorzystywać okazje, chcesz pomóc swojej rodzinie, czujesz, że możesz zmienić życie tych wokół ciebie... i to tworzy presję. Czasami cię to motywuje, daje ci cel. Innym razem obraca się przeciwko tobie, ponieważ myślisz: "Nie udaje mi się. Dlaczego?"

Z czasem nauczyłem się lepiej sobie z tym radzić. Gdy widzisz, że idzie, zdajesz sobie sprawę, że twoja praca się opłaca, pomaga ci zyskać spokój ducha. Dziś wiem, że dzięki temu, kim jestem i co robię każdego dnia, coś się wydarzy. Może nie w tym momencie, w którym chcę, ale we właściwym.

Wcześniej roztrząsałem wszystko: "Grałem dobrze, dlaczego nie przyszedł lepszy kontrakt?" lub "Trenowałem dobrze, dlaczego nie jestem w składzie?". Nasze pokolenie chce wszystkiego szybko, a piłka nożna tak nie działa. Dobre rzeczy wymagają czasu. Gdyby były łatwe, każdy by je miał. I właśnie dlatego, kiedy się pojawiają, mają wartość.

Fábio opowiada o swoim pobycie w Motorze
Fábio opowiada o swoim pobycie w MotorzeArquivo Pessoal

Wpływ nazwiska Ronaldo: "Zawsze mówiono mi, że z tym nazwiskiem muszę być piłkarzem"

Pośród całej tej presji... czy fakt, że jesteś Portugalczykiem i nazywasz się Ronaldo również wywiera na ciebie presję, czy nie?

Moja mama nie zastanawiała się zbytnio nad presją, pod jaką będę się znajdował z tym nazwiskiem (śmiech), ale przyzwyczaiłem się do tego. W szkole, gdziekolwiek poszedłem, zawsze było tak samo: najpierw mówili mi, że jestem piłkarzem, a potem były żarty "Ronaldo musi być piłkarzem, nie możesz robić nic innego".

Mówili to oczywiście w żartach, ale zostałem piłkarzem i cieszę się z tego. Tutaj, w Polsce, też jest nieustannie: "Ronaldo, Ronaldo". To pomaga, bo to chwytliwe nazwisko. Ale to jest jak wszystko inne: kiedy idzie ci dobrze, nazwisko pomaga; kiedy idzie ci źle, może też zostać użyte, by cię zdołować. To część futbolu i dobrze sobie z tym radzę.

Ale skąd wzięła się ta inspiracja? Ponieważ kiedy się urodziłeś, Cristiano Ronaldo nie był jeszcze fenomenem, jakim jest dzisiaj...

To moja mama go wybrała. Nie miałem być nawet Fabio Ronaldo... Chciała nazwać mnie Fabio Junior. Ale na oddziale położniczym się nie zgodzili. Dali jej kilka opcji i ostatecznie wybrała "Ronaldo". I to było wszystko.

Biorąc pod uwagę wszystko, czego doświadczyłeś dzięki piłce nożnej, gdyby piłka nożna była osobą taką jak my... co byś jej powiedział?

Powiedziałbym "dziękuję". Wszystko, kim jestem i co mam dzisiaj, zawdzięczam piłce nożnej, a także wszystko, co mogłem dać mojej rodzinie.

Pamiętam, jak Luis Enrique powiedział: "Nie jesteś bogiem, po prostu masz szczęście, że jesteś bardzo dobry w sporcie, w którym w grę wchodzą duże pieniądze". I to prawda. Piłka nożna pozwala mi pomagać moim bliskim, zapewniać lepsze warunki mojej rodzinie, oferować doświadczenia. To jest dla mnie warte wszystkiego.

Ale to nie wszystko. Odkąd byłem mały, piłka nożna była prawie jak terapia. Kiedy grasz, zapominasz o swoich problemach, czy to na wypełnionym po brzegi stadionie, czy grając w futsal w środowy wieczór z przyjaciółmi. To uczucie, które trudno wytłumaczyć: radość ze strzału, zwodu, zwycięstwa.

Fábio o wadze swojego nazwiska
Fábio o wadze swojego nazwiskaOpta by Stats Perform, Motor Lublin

Piłka nożna jednoczy, sprawia, że się śmiejesz, płaczesz, złościsz i cieszysz. To wyjątkowa mieszanka emocji. Czuję się uprzywilejowany, mogąc z tego żyć, sprawiać, że ci, którzy mnie kochają, są ze mnie dumni, a nawet sprawiać, że ktoś, kogo nawet nie znam, świętuje mojego gola. Świadomość, że mogę wpływać na życie ludzi, których nigdy nie spotkałem, daje mi poczucie odpowiedzialności, a przede wszystkim wdzięczności. Nie każdy może to powiedzieć. Więc jedyne, co mogę powiedzieć futbolowi, to dziękuję.

W dniu, w którym zdecydujesz się zakończyć karierę, co chciałbyś, aby ludzie powiedzieli, gdy usłyszą pytanie: "Kim był Fabio Ronaldo?"

Chciałbym, żeby najpierw mówili o osobie, a dopiero potem o piłkarzu. W piłce nożnej, podobnie jak w życiu, spotkałem ludzi, którzy dużo grali... ale ze względu na sposób, w jaki się zachowywali, pozostawili po sobie tylko zły obraz. A to wymazuje wszystko inne. Ja chcę czegoś przeciwnego. Chcę, żeby mówili: "Dużo grał, był skromny, był dobrym człowiekiem, dbał o innych". Chcę, żeby zapamiętali moją postawę, sposób, w jaki traktowałem ludzi wokół mnie, postawę, jaką miałem na co dzień, a nie tylko kluby, w których grałem.

Dla mnie kariera jest konsekwencją tego, kim jesteśmy. Naprawdę w to wierzę: przyciągasz to, co dajesz. Chcę spojrzeć wstecz i wiedzieć, że byłem dobrym kolegą z drużyny. Że pomagałem, że miałem wartości, że dobrze reprezentowałem tych, którzy mnie wychowali... moją mamę, mojego tatę, moją rodzinę.

Ostatecznie cele i kluby pewnego dnia znikną z pamięci. Ale charakter pozostanie. I chcę, aby gdy ktoś zapyta: "Kim był Fábio?", odpowiedź była prosta: "Był najlepszy. Świetny facet, na boisku i poza nim".